sobota, 9 sierpnia 2014

9. Prawda

25 grudnia 1991
                               Lista osób zostających w Hogwarcie na święta została zrobiona już dawno. Z Gryffindoru były to takie osoby, jak: Harry, Ron, bliźniacy i Percy. Cała reszta wczoraj wyjechała do domów. A, że Boże Narodzenie to czas pojednania, nawet życzyłam Hermionie wesołych, udanych i spokojnych świąt oraz szczęśliwego nowego roku. Ja miałam spędzić te święta wraz z ciocią Lavinią, ale była ona bardzo zajęta wczoraj, więc umówiły się z ciocią Minerwą, że dzisiaj około szesnastej użyję proszku Fiuu, a wrócę natychmiast, jak tylko skończymy świętować.
                               Takie rozwiązanie bardzo mi pasowało, bo Harry, Ron i Hermiona, od której teraz miałam spokój, cały czas mówili coś o jakimś Nicolasie Flamelu. Nie wiedziałam, dlaczego, ani po co, jednakże byłam przekonana, że gdzieś już słyszałam to nazwisko. Spakowałam więc swoje rzeczy do torby podróżnej, którą pożyczyłam od Deana Thomasa, gdyż nie opłacało mi się pakować do kufra na trzy dni. Wrzuciłam do niej dwa komplety szat i kilka mugolskich łaszków kupionych jakiś czas temu jeszcze na wakacjach.
                               Dziesięć minut przed szesnastą zeszłam do Pokoju Wspólnego i zobaczyłam w nim całą ekipę zostającą w Hogwarcie na święta.
                - No to do zobaczenia – uśmiechnęłam się do nich. – Wesołych świąt.
                - Czekaj, moment – zawołali bliźniacy, gdy już miałam przejść przez dziurę pod portretem. – Wesołych świąt!
                               Wszyscy obecni w pokoju wyściskali mnie i dopiero wtedy mogłam ich opuścić. W drodze do gabinetu spotkałam Irytka, który wydawał się z czegoś bardzo zadowolony.
                - Maddie – uśmiechnął się słodko. – Mam coś dla ciebie.
                               I w tym momencie upuścił na mnie dwa balony wypełnione jakimś lepkim gęstym płynem. Skóra zaczęła mnie piec, pojawiały się wielkie czerwone bąble. Buzowała we mnie złość. Nic mu nie zrobiłam, a on oblał mnie jakimś dziadostwem! Wyciągnęłam różdżkę i wycelowałam w niego, nie myśląc, co mówię.
                - Miseri! – w jego stronę wystrzelił jasnofioletowy promień, a gdy go ugodził nic się nie stało. Co ja właśnie zrobiłam?
                - Maddie nie umie czarować – zarechotał poltergeist i już miał poszybować w drugim kierunku, gdy zahaczył o zbroję, która się przewróciła, a jego to chyba zabolało, gdyż syknął. Chwilę później wpadł w ścianę, zaczepił się o trzy obrazy, które też spotkały się bliżej z ziemią i wleciał prosto na Krwawego Barona.
                               Ja natomiast byłam już w drodze do gabinetu cioci. Gdy do niego weszłam było grubo po czwartej.
                - Madeleine, na litość Merlina, co ci się stało? – spytała ciocia, doskakując do mnie, gdy tylko weszłam do pomieszczenia.
                - Irytek coś na mnie upuścił – zbagatelizowałam, chociaż bolały mnie te bąble.
                - Masz, wypij – podała mi fiolkę z jakimś czerwonym płynem. – To łagodzi takie bąble.
                               Gdy wypiłam rzeczywiście zaczęły maleć. Ciocia podała mi pudełko z proszkiem Fiuu. W kominku, który był udekorowany ogień już płonął, wesoło trzaskając.
                - Przekaż ciotce Lavinii, że ja przybędę około dwudziestej pierwszej, gdy wszyscy już się rozejdą. A i niech nie martwi się o Diego, wyślę go do was, gdy tylko wróci łowów – albo mi się wydawało, albo przez jej twarz przebiegł uśmiech.
                               Wzięłam garść proszku, i sypnęłam nią do kominka. Płomienie natychmiast stały się szmaragdowe. Wkroczyłam w nie i starałam się krzyknąć w miarę wyraźnie:
                - Fallen Street 3! – natychmiast zaczęłam się obracać, kurczowo zaciskając palce na torbie. Chwilę później wypadłam z kominka, brudząc przy tym ukochany beżowy dywan cioci Lavinii. No cóż, lądowania jeszcze nie opatentowałam tak, jakby się chciało.
                - Madeleine! Wspaniale, że jesteś! – ciocia przytuliła mnie do piersi tak, że o mało nie pozbawiła mnie powietrza w płucach.
                - Ciebie też dobrze cię widzieć, ciociu – uśmiechnęłam się, po czym wyswobodziłam z jej objęć. – Ciocia Minerwa przybędzie około dwudziestej pierwszej.
                - Dobrze, do tego czasu pomożesz mi wszystko poustawiać.
                               W ten sposób krzątałyśmy się po kuchni i salonie przez około dwie godziny. Ciocia pozwoliła mi spróbować swoich popisowych kajmakowych ciasteczek, które upiekła z samego rana. Na świątecznej kolacji mieli się pojawić ciocia Minerwa, dyrektor Dumbledore, Jonas McFalin i inni, którzy nie mieli, z kim spędzić świąt. Ciocia i dyrektor jeszcze tego wieczoru mieli wrócić do Hogwartu, wiadomo, obowiązki. Pozostali natomiast zostaną z nami.
                               Około dwudziestej zaczęli schodzić się goście. Ciocia Minerwa z dyrektorem przybyli dwadzieścia minut przed dziewiątą. Mogliśmy zacząć jeść i już chwilę później sztućce wesoło pobrzękiwały o talerze, a wszyscy ze sobą rozmawiali. Mi w udziale przypadła konwersacja z Jonasem i profesorem Dumbledore’em
                - I jak Maddie podoba ci się Hogwart? – spytał młody auror.
                - Jest super – uśmiechnęłam się do niego.
                - Maddie poznała już chyba wszystkie miejsca w zamku – dopowiedział profesor Dumbledore. – A bynajmniej kilka, w których nie powinno jej być.
                               Po tych słowach puścił do mnie oczko. Serce zamarło mi na chwilę w piersi. Czyżby wiedział o tym, że odkryłam to zwierciadło Ain Eingarp? Może myślał o czymś innym, a to tylko ja histeryzowałam.
                - Chciałbym, żebyś po powrocie przyszła do mnie, do gabinetu – oświadczył starzec.
                - Dobrze – uśmiechnęłam się, chociaż byłam pełna obaw. A jeśli się dowiedział? A to było coś złego?
                - Maddie przez pół roku chodzi do Hogwartu a już narozrabiała – zaśmiał się Jonas, za co kopnęłam go pod stołem.
                               Jonas był synem chrzestnym męża cioci Minerwy, dlatego często bywał u nas na różnych uroczystościach. Kilkanaście minut później ciocia Lavinia oznajmiła, że czas zaśpiewać kolędy, po czym zaintonowała dość znaną, ale jakże piękną Był sobie centaur bosy. Uwielbiałam takie wieczory, podczas których zbieraliśmy się w naszym gronie i beztrosko śpiewaliśmy, czy rozmawialiśmy. Uwielbiałam święta za tę możliwość.
                               Gdy już wszyscy się rozeszli, a stało się to około północy, mimo usilnych próśb cioci Lavinii, by zostali, bo pokoi na tyle jest, by mogli się przespać. Ciocia uprzątnęła wszystko jednym machnięciem różdżki, a ja pożegnałam się i poszłam do pokoju, gdyż byłam wyczerpana. Na widok stosiku prezentów na biurku uśmiechnęłam się. Miałam zamiar otworzyć je następnego dnia.

                                                                        26 grudnia 1991
                               Obudziłam się dość wcześnie rano. Poleżałam więc chwilę w ciepłej pościeli, a następnie wstałam i zabrałam się za rozpakowywanie prezentów. Od cioci Minerwy i cioci Lavinii dostałam kilka ciekawych książek, od Harry’ego i Rona po dużej paczce słodyczy, od Hermiony mugolski pamiętnik z dedykacją w środku, a od Jonasa kalendarz ze zdjęciami największych drużyn quidditcha, jak na przykład Harpie z Holyhead.
                               Dzisiaj miałam wrócić do Hogwartu. Ale to dopiero wieczorem. Miałam cały dzień na spędzenie czasu z ciocią Lavinią. Porozmawiałyśmy, musiałam jej wszystko szczegółowo opowiedzieć o Hogwarcie, jak mi się mieszka, jak się uczę, dosłownie wszystko. Diego pohukiwał w klatce. Chciał na polowanie, ale nie mogłam go wypuścić. Wieczorem, około dziewiętnastej spakowałam rzeczy, pożegnałam się z ciocią i z pomocą proszku Fiuu zmaterializowałam się w kominku cioci Minerwy w jej gabinecie, gdzie już na mnie czekała.
                               Krótko zabawiłam w domu, ale miałam dużo nauki. Obiecałam sobie, że będę się dobrze uczyć, nie chciałam zawieść oczekiwań, które ciocie przede mną postawiły. A, że te nie były wygórowane, nie miałam z tym problemu. Po prostu uczęszczać na lekcje i umieć jak najwięcej.
                               Weszłam do Pokoju Wspólnego, gdzie Weasleyowie i Harry grali w eksplodującego durnia.
                - Hej – uśmiechnęłam się. – Mogę się przyłączyć?
                - Jasne – odpowiedzieli wszyscy chórem.
                                                                       31 grudnia 1991
                               Dostałam wezwanie do dyrektora, zgodnie z jego prośbą podczas wizyty u nas w domu. Stawiłam się więc przed kamienną chimerą, która strzegła wejścia do jego gabinetu i podałam jej hasło, które brzmiało Czekoladowe Żaby. Gdy znalazłam się w jego gabinecie, ze zdumieniem stwierdziłam, że Harry też tam jest.
                - Cześć – przywitał się uprzejmie.
                - Hej – odpowiedziałam. – Wiesz, po co tu jesteśmy?
                - Nie mam bladego pojęcia.
                - Jesteście tu – rozległ się głos dyrektora. – Ponieważ chciałem wam coś wyjaśnić.
                               Rozejrzałam się. Pokój był owalny, na ścianach wisiało mnóstwo portretów, które zaciekawione przysłuchiwały się naszej rozmowie. Na półce za biurkiem zauważyłam Tiarę Przydziału, a na stoliku przy regale z książkami jakieś dziwne srebrne instrumenty, które wydawały ciche dźwięki.
                - Wiem, że oboje poznaliście rozkosze zwierciadła Ain Eingarp. I wiem też, co zobaczyliście. Widzieliście swoją rodzinę. Prawdziwą. Zobaczyliście to samo – chyba postanowił nie owijać w bawełnę. – Maddie, z tego, co mi wiadomo zobaczyłaś swoich rodziców i brata, tak?
                               Skinęłam mu głową w odpowiedzi, ale nie wiedziałam, do czego zmierza. Harry również wyglądał na skołowanego.
                - Natomiast ty, Harry, ujrzałeś rodziców i siostrę, tak? – Harry również skinął. – Ale czy jest coś, co chcielibyście mi powiedzieć?
                - Tak – zaczęłam zachrypniętym głosem, a serce waliło mi w piersi tak mocno, że zaczęłam się bać, że wyskoczy. – Twarz mojego… brata była zamazana. Dlaczego?
                - Mojej siostry także. Wyraźne były tylko buzie mamy i taty – dodał Potter.
                - Bo, widzicie, zwierciadło pokazuje wasze najskrytsze pragnienia. Oboje chcecie prawdziwej rodziny. Chcielibyście poznać swoich rodziców. Twarze waszego rodzeństwa były zamazane z prostego powodu – uśmiechnął się dobrodusznie, a mnie w głowie zapaliła się czerwona lampka. Przypadek Pottera był za bardzo podobny do mojego. – Bo poniekąd już poznaliście swojego brata i siostrę.
                - Jak to? – spytał Harry, wpatrując się w dyrektora z niedowierzaniem.
                - Harry, tej nocy, gdy zabito twoich rodziców, ktoś jeszcze był z wami w domu. A tym kimś była właśnie Maddie Evans. Jest tak bardzo podobna do Lily – skinął w moją stronę, a mnie zrobiło się tak słabo, że musiałam usiąść. Harry Potter jest moim bratem? To miał być jakiś żart?
                - Poznaliście się, ale niezbyt dobrze, to dlatego wasze twarze w lustrze były zamazane. Bo część tego pragnienia, by poznać rodzinę się spełniła. Część, ale nie całość. Lustro niedługo zostanie przeniesione. Chciałbym, byście go nie szukali. Spróbujcie wytworzyć między sobą dobre relacje. Nacieszcie się tym, że odnaleźliście właśnie dziś członka swojej rodziny – uśmiechnął się do nas. – Maddie, nie proponuję ci zmiany nazwiska na twoje prawdziwe dla twojego dobra. Koledzy na pewno zaczęliby się zastanawiać, dlaczego tak się stało. Ale jeśli chcesz tego, oczywiście nie mam nic przeciwko.
                - Nie – głos mi zadrżał. Ciągle w to nie wierzyłam. – Nie, zostanę przy tym.
                               Wraz z Harrym opuściliśmy gabinet dyrektora kilkanaście minut później, uprzednio się pożegnawszy.
                - Nie mówmy o tym na razie nikomu, dobrze? – zaproponowałam. – Wszyscy by chcieli wszystko wiedzieć.

                - Dobrze, nie ma sprawy – zgodził się Harry, a po chwili dodał. – Siostro.
________________________________________________________________________________
I następny. Jak oceniacie to powyższe?

16 komentarzy:

  1. TAK! TAK! TAK! NARESZCIE!
    Nawet nie wiesz, ile na to czekałam <3 Rodzeństwo Potter nareszcie razem. Mam nadzieję, że faktycznie relacje Harry'ego i Maddie dobrze się ułożą. Poltergeist mnie wnerwia - nie ma to jak oblewać uczniów Hogwartu czymś nieznanym z pochodzenia. Ohydne. Ale mniejsza z tym. Rozdział bardzo długi, ale przyjemnie się go czytało. Nie wiem czy inni czytelnicy również, ale w niektórych momentach czułam... takie dziwne uczucie, którego nie umiem nazwać. Może ciekawość? Hm... w każdym razie - to było zaje*iste! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahah :D ale to Irytek, on musi robić takie rzeczy :)

      Usuń
  2. W końcu! Nareszcie Harry i Maddie dowiedzieli się prawdy! Liczę na to, że nie będą kłócić się zbyt często.
    Irytek... Zachowanie typowe dla niego. Ugh.
    Bardzo przyjemnie czytało się ten rozdział. Już nie mogę się doczekać kolejnych części.
    Pozdrawiam! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iryt to Iryt :D
      też liczę, że się nie będą często kłócić ;)

      Usuń
  3. Ło jejku, jejku, jejku, jej! Nie ma mnie ty 2 tygodnie, a tyle się dzieje :O Łohohohohohoho! Super

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne ;) ale przez chwilę myślałam, że na wigilii pojawi się Flamel. Tak jakoś.

    OdpowiedzUsuń
  5. Historia Victorie Keyson która po 4 latach dowiaduje sie ze jest czarownicą. Poznaje w szkole Huncwotów, Lily, Dorcas i Lizzy. Narbajdziej ją intryguje Remus Lupin. By poznać jego sekret dziewczyna wykrada Mapę Huncwotów i razem z dziewczynami ją przerabia

    http://zmiany-w-zyciu-huncwotow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem czemu ale miałam nadzieję, że oni sami jakoś wpadną na to, że są rodzeństwem. Serio! No, ale tak też może być.
    Pozdrawiam, Lady Spark

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach, tak sie ciesze ze Maddie i Harry poznali prawdę rownoczesnie, chociaz sadziłam, ze zaczna sie domyslac wczesniej. Maddie uważam za inteligentniejsza od Harry'ego (tak jakoś :D) więc sądziłam, że ona wpadnie na to pierwsza. Ale ta wersja tez mi odpowiada. I bardzo fajnie wymyslilas z tym lustrem, z tym dlaczego mieli zamazane twarze :) ciekawe jak potoczą się ich losy teraz... mimo ze nie beda o tym nikomu mowic, to i tak bym chciala zeby zamieszkali razem, bo Harry u Dursleyow wydaje mi sie juz i tak zbyt pokrzywdzony.
    Ciekawe czy poruszysz watek rodzicow chrzestnych Maddie ;)
    Czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. planuję poruszyć ten wątek i mam nadzieję, że się wam spodoba tata chrzestny Maddie :D

      Usuń