4 grudnia 1991
Grudzień
był moim ulubionym miesiącem, gdyż
zawierał w sobie święta Bożego Narodzenia. Przygotowania do nich w
Hogwarcie miały rozpocząć się w połowie miesiąca, gdyż pan Filch musiał
wypucować wszystkie zbroje i odświeżyć obrazy. Generalne porządki miały
zawierać również mycie podłóg.
Nauczyciele
nie odpuszczali nam ani na jotę. Trudno było pogodzić wszystkie przedmioty i w
końcu dla któregoś z nich brakowało czasu. Profesor Snape na eliksirach nadal
twierdził, że Gryfoni nie potrafią nic. Profesor Binns wciąż usypiał klasę
zmieniając powstanie trollańskie z 1000 roku w nudny wykład na temat przepasek
na biodra. Po zadaniu nam pracy domowej na trzy stopy pergaminu (opisz z uwzględnieniem przyczyn, przebiegów
i skutków powstanie wampirów z 1321 roku i trzeci hołd gobliński z 1333 roku),
wylewitował się z klasy, zostawiając nas, byśmy się spakowali.
Harry
i Ron jak zwykle nie mieli nawet zamiaru zrobić zadania, gdyż w tej kwestii
całkowicie polegali na Hermionie, która pisała im wypracowania w całości.
Westchnęłam, patrząc, jak Granger podlizuje się Potterowi. No, bo jak inaczej
to nazwać?
-
Maddie, co myślisz o nakłonieniu Freda i George’a do zrobienia jakiejś małej
bezokazyjnej balangi w pokoju wspólnym? – spytał Dean, rysując coś na kartce.
Co, jak co, ale miał chłopak talent.
-
Myślę, że jeśli dowie się nasza klasowa – wskazałam kciukiem na Hermionę. –
Prymuska, to możemy się pożegnać z balangą i punktami, bo od razu pobiegnie do
McGonagall.
- To
zróbmy to tak, żeby nie wiedziała.
-
Przecież to nie wyjdzie – spojrzałam na niego, jak na idiotę.
- Jeśli
się postaramy to wyjdzie.
Zadzwonił
dzwonek, więc wyszliśmy z klasy i skierowaliśmy się w stronę Sali do
transmutacji. Ta lekcja upłynęła jednak szybko i na niezbyt skomplikowanym
ćwiczeniu przemienienia wykałaczki w spinkę do włosów. Były to ostatnie zajęcia
tego dnia, więc po dzwonku skierowałam się do wieży Gryffindoru, by zostawić
torbę i pójść na obiad. Niestety, gdy już wchodziłam do Wielkiej Sali,
spotkałam Malfoya i spółkę (zoo).
- Evans
– powiedział blondyn. – Co ty tu robisz tak sama, bez tej łajzy Pottera i tego
biedaka Weasleya?
-
Malfoy – odparowałam natychmiast. – Co ty tu robisz w towarzystwie małp? Szkoła
to nie zoo.
-
Uważaj na słowa – warknął, wyciągając różdżkę, a ja zrobiłam to samo. Staliśmy
tak przez chwilę mierząc się wzrokiem i oceniając, co przeciwnik chce zrobić,
gdy zobaczyła nas profesor Sprout.
-
Evans, Malfoy, co wy wyprawiacie? Szlaban, oboje dzisiaj macie czekać na mnie
wieczorem tutaj, w Sali wejściowej, o dwudziestej. I odejmuję waszym domom po
dwadzieścia punktów.
Prychnęłam,
gdy odeszła i wściekła usiadłam przy stole Gryffindoru, rzucając
nienawistne spojrzenie na Dracona, który
uśmiechał się ironicznie.
-
Maddie – przysiedli się do mnie bliźniacy Weasley.
- Co
się stało, że jesteś taka…
-
Zdenerwowana.
-
Spięta.
-
Zestresowana.
-
Wkurzona.
- Masz
chęć mordu w oczach.
- Fred,
George – westchnęłam. – Dajcie spokój, jeśli chcecie przeżyć do jutra.
W
tym momencie byłam tak zdenerwowana, że mogłabym kogoś pobić, nawet gdyby po
prostu przechodził obok mnie i oddychał. Właśnie musiałam zmarnować kilka
godzin na bezsensowny szlaban, a mogłam przecież robić coś ciekawszego. Miałam
ochotę coś rozwalić i pewnie bym to zrobiła, gdyby nie bliźniacy, którzy widząc
moje zdenerwowanie postanowili mnie odstresować.
W
ten sposób spędziliśmy na błoniach całe popołudnie. Rzucaliśmy się śnieżkami,
które były bardzo małe, gdyż śnieg przyprószył tylko ziemię, a nie spadł w jakichś
oszałamiających ilościach. Nie martwiłam się tym, wiedziałam,, że jeszcze tak
dowali, że spokojnie będę mogła schować się w zaspie. Godziny upływały bardzo
szybko i gdy wybiła za dziesięć ósma, pobiegłam do pokoju wspólnego, by zostawić
tam kurtkę i czapkę. Gdy zeszłam do Sali wejściowej, Draco już tam stał.
-
Widzisz, co narobiłaś, Evans? – warknął. – Gdybyś się nie stawiała, to nie
byłoby problemu.
- Ty
może myślisz, że pozwolę ci się obrażać? – prychnęłam wściekła.
-
Myślałem, że będziesz mądrzejsza i wybierzesz tę właściwą stronę – powiedział po chwili, ważąc słowa.
- Jaką
właściwą stronę? Co ty pleciesz? – popatrzyłam na niego, jak na karalucha.
-
Stronę lepszych.
W
tej chwili właśnie pojawiła się profesor Sprout, która zaprowadziła nas do
swojego gabinetu, który znajdował się na czwartym piętrze, co wydało mi się
dziwne, gdyż według mnie gabinet nauczycielki zielarstwa powinien być blisko
jej klasy, w tym przypadku cieplarni czyli gdzieś w lochach, czy coś.
-
Dobrze, więc tak. Panna Evans zajmie się
przesadzaniem tych roślin – wskazała na jeden róg pokoju, w którym
znajdowało się siedem wyjątkowo dużych roślin podobnych do palm, ale zapewne
nimi nie będących. Obok nich stały inne, większe, doniczki. – A pan Malfoy
pójdzie ze mną do Izby Pamięci i wyczyści wszystkie trofea. Bez użycia magii.
Oboje.
Westchnęłam,
oddając jej swoją różdżkę. Widząc rozmiary roślin i szacując swoje siły,
wiedziałam że posiedzę tutaj co najmniej do dwudziestej drugiej. Ale istniał
ognik nadziei, że wtedy pani profesor stwierdzi, że jest późno i mnie puści.
Podeszłam do pierwszej z nich i dotknęłam jej łodygi. Natychmiast wysunęły się
z niej kolce, które mnie pokłuły.
- Ał –
syknęłam zlizując krew z palców. – Ciekawe jak mam to przesadzić, jak to jest
agresywne…
Pół
godziny później, gdy znalazłam już rękawice, mogłam wziąć się do roboty.
Przesypywałam ziemię z jednych doniczek do drugich i wsadzałam do nich te
palmy, czy co to tam było. Nie zorientowałam się, gdy było już po dwudziestej
drugiej, a ja przesadziłam wszystko.
-
Bardzo dobrze – uśmiechnęła się profesor Sprout, oddając mi różdżkę. – Idź teraz
do dormitorium i od razu marsz do łóżka.
-
Dobrze, pani profesor. Dobrej nocy – wyszłam z gabinetu i prawie natychmiast
natknęłam się na Irytka, który targał wiadro pełne czegoś, co okropnie
cuchnęło.
-
Maddie – powiedział słodkim głosikiem, co powiesz na małą kąpiel?
Niewiele
myśląc zaczęłam uciekać, szukając wolnych drzwi, a on tylko się śmiał. Nie chciałam być oblana
tym czymś, pewnie wyskoczyłyby mi jakieś pęcherze. Naparłam na pierwsze lepsze
drzwi, a te ustąpiły. Natychmiast podparłam je krzesłem. Odwróciłam się, by
zobaczyć co to za klasa, ale zobaczyłam jedynie stos ławek i wielkie
zwierciadło stojące przy przeciwległej ścianie. Podeszłam do niego i
przeczytałam napis na ramie: AIN EINGARP ACRESO GEWTEL AZ RAWTĄ WTE IN MAJ
IBDO. Spojrzałam w nie i to, co zobaczyłam sprawiło, że cofnęłam się o kilka
kroków i wpadłam na jakieś krzesło.
Podeszłam
jeszcze raz, ale zobaczyłam to samo. Natychmiast obejrzałam się za siebie, ale
w pomieszczeniu byłam tylko ja. Spojrzałam ponownie. Za mną stała dwójka ludzi.
Kobieta z wielkimi zielonymi oczami, które na pewno już kiedyś widziałam, i pięknymi
długimi rudymi włosami obejmowała mnie, a mężczyzna, który miał czarne włosy,
okulary i można by rzec huncwocki uśmiech, trzymał rękę na moim ramieniu. Obok
nich był ktoś jeszcze, chyba chłopiec, ale nie mogłam rozpoznać jego twarzy,
była zamazana. Położyłam rękę na ramieniu, ale nie poczułam nic. Oni byli tylko
w lustrze.
- Mama?
– szepnęłam i poczułam, że łzy napływają mi do oczu, gdy kobieta przytaknęła. –
Tata?
Wiedziałam,
że jest późno. Wiedziałam, że nie powinnam tu być. Ale mimo to zostałam.
Siedziałam tam całą noc. Całą noc z moimi rodzicami.
______________________________________________________________________________
Drobny poślizg, wybaczcie.
W następnym bardziej się postaram, obiecuję.
Uwielbiam młoda za to,że potrafi utrzeć Draco nosa.Nasza panna dostała o wiele trudniejsze zadanie chociaż to nie ona sprowokowała całą tą głupią sytuację.W sumie miała ona swoje plusy w końcu zobaczyła twarze swoich prawdziwych rodziców.Jestem ciekawa dlaczego twarz "chłopca" była zamazana?W sumie gdyby rozpoznała Harrego ,wszystko straciło by swój urok.Przyznam szczerze,że konflikt z panna wiem-to-wszystko-Grenger zaczyna mnie co raz bardziej intrygować!
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny.a teraz wybacz,ale będę już kończyć nie mam zamiaru zaspać na jutrzejsze Eliksiry z Gryfonami :D
Dla Dracona czyszczenie bez użycia magii było bardzo trudne :D
UsuńDlaczego była zamazana - w następnym rozdziale :D
Czekam na nowyyy
OdpowiedzUsuńDenerwuje mnie to jak przedstawiasz Hermione w swojej historii, ale co zrobić? :P Podoba mi się Maddie-Wkurzona-Na-Dracona :D Szczerze mówiąc, kompletnie nie spodziewałam się sceny z Irytkiem oraz z lustrem - nie wiem czemu. Może przynajmniej nie w tym rozdziale :P Czemu twarz Harry'ego była zamazana?
OdpowiedzUsuńczemu denerwuje? ;)
Usuńa czemu twarz była zamazana to w następnym rozdziale ;)
Cóż wiem, że podobało mi się przedstawienie Hermiony w taki dość inny sposób, ale może troche za bardzo ją demonizujesz? Chociaż z drugiej strony nie wszyscy muszą pałać miłością do Panny Granger. Jestem ciekawa jak zostanie rozwiązana sprawa zamazanej twarzy.
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
Lady Spark
ależ nikt tu nie demonizuje Hermiony :) po prostu jest to punkt widzenia jedenastoletniej dziewczynki. a może ma to coś na celu, czy coś? ja nic nie sugeruję :P
UsuńBardzo liczyłam na to, że Maddie trafi do sali z lustrem i cieszę się, że umieściłaś ten wątek w swoim opowiadaniu... :) Zastanawiałam się czy zobaczy w lustrze tylko rodziców, czy także Harry'ego, ale jego twarz była zamazana, szkoda... Ciekawe czy Harry zobaczy ją, kiedy natrafi na zwierciadło AIN EINGARP :) Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńSprout i szlaban? Dla mnie to trochę dziwne ale... Malfoya gnębi więc jest ok :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!