16 listopada 1991
Od
przygody z trollem górskim minęły prawie dwa tygodnie. Hermiona od tamtej pory
nie odstępowała chłopaków na krok. Włóczyła się za nimi dosłownie wszędzie,
musiała być przy każdej rozmowie. Nie mogłam się nadziwić, że jeszcze z nimi nie
zamieszkała w dormitorium. Może Parvati Lavender i ja miałybyśmy trochę spokoju
od jej protekcjonalnego tonu wypowiedzi. Od tamtej pamiętnej przygody zaczęłam
patrzeć na nią trochę łagodniej. Sądziłam, że może nawet się zmieni i
przestanie wymądrzać na prawo i lewo, ale równie dobrze mogłabym się spodziewać,
że Irytek przestanie psocić i psuć wszystko na swojej drodze.
Ja
również spędzałam dużo czasu z Harrym i Ronem, głównie dlatego, że prosili mnie
o wytłumaczenie jakiegoś materiału z zajęć. Zdarzały nam się również jakieś
pojedyncze dyskusje o wszystkim i o
niczym. A wszystkim z reguły był quidditch, a niczym okropne zachowanie Dracona
Malfoya wobec Gryfonów, zwłaszcza Harry’ego. Nie przyznałam się, że go znałam
wcześniej, bo uważałam, że tego blondyna, który chodził po szkole jak jakiś
dumny napuszony paw, nie znałam. Nie wiedziałam, gdzie podział się miły i
sympatyczny Draco Malfoy i szczerze powiedziawszy trochę mnie to bolało.
Harry
ciężko trenował razem z drużyną, a owoce ich katorżniczej wręcz pracy cała
szkoła miała ujrzeć w sobotę o
dziesiątej. Czyli dzisiaj. Potter od samego rana chodził zestresowany i
osowiały.
-
Harry, na skarpety Gandalfa, zjedz coś w końcu, bo spadniesz z miotły! –
krzyknęłam podczas śniadania, na które siłą przyciągnął go Ron wraz z
bliźniakami.
- Nie
chcę, nie jestem głodny…
- Masz cykora, co Potter? – znikąd pojawił się Draco Malfoy i mogło mi się wydawać,
ale chyba puścił do mnie oczko. – Boisz się, że spadniesz z miotły? Założyłem
się z Flintem, że nie utrzymasz się dłużej niż trzy minuty.
- Wynoś
się stąd, Malfoy – warknął Ron.
-
Weasley, lepiej się nie wtrącaj. Ty żeby dołączyć do drużyny, musiałbyś ciułać
przez całe życie na jakąś podrzędną miotłę.
Ron
poczerwieniał tak bardzo, że śmiało mógłby konkurować z pomidorem. Widziałam,
jak Harry zaciska dłonie w pięści, dlatego postanowiłam wziąć sprawy w swoje
ręce.
-
Malfoy, jeśli sądzisz, że w ten sposób zestresujesz Harry’ego, to się mylisz –
wstałam i podeszłam do niego, patrząc mu prosto w oczy. – Bo Gryffindor i tak
wygra ten mecz.
-
Evans, taka ufna, a taka pyskata – w jego zimnych stalowych oczach błysnął
ognik zdziwienia.
-
Malfoy, taki młody, a taki pyszałkowaty – odparowałam, po czym wyszłam z
Wielkiej Sali.
Wkurzył
mnie i to bardzo. Co on sobie myślał? W ogóle, jak on mógł najpierw skreślić
naszą przyjaźń, a teraz jeszcze mnie obrażać? Zupełnie nie rozumiałam, jak
człowiek może być tak fałszywy? Wiele słyszałam od cioci Minerwy o jego ojcu i
chyba zaczynałam rozumieć, że po kimś musiał to odziedziczyć.
-
Maddie, nie przejmuj się nim – usłyszałam głos Hermiony Granger.
- Ktoś
powiedział, że się przejmuję? – warknęłam, po czym wyszłam na błonia i
skierowałam się w stronę trybun. Chciałam zająć dobre miejsce. Seamus i Dean
też na to wpadli i byli jeszcze wcześniej ode mnie.
Usiadłam
pomiędzy nimi i od razu zaczęliśmy prowadzić ożywioną dyskusję na temat
quidditcha. Dean tłumaczył nam, na czym polega piłka nożna. Seamus oczywiście go
wyśmiał, ale mnie to zainteresowało. Nie można latać, to nie do uwierzenia! I
jest tylko jedna piłka.
- Harry
na pewno złapie znicza – powiedział Ron, siadając obok nas.
- Miło
by było – odparł Seamus.
Lee
Jordan, który komentował to spotkanie, prawie wypadł na boisko, gdy przyszło mu
przedstawić drużynę Gryffindoru.
- To
Potter, proszę państwa! Tak, ten sam Potter, o którym myślicie, dziś debiutuje
w barwach Domu Lwa! Czy złapie znicza?
Wpatrywałam
się w graczy na miotłach z podnieceniem. Uwielbiałam grać w quidditcha i
planowałam wziąć udział w naborze do drużyny.
Podobnie, jak inni Gryfoni, poderwałam się ze szczęścia, gdy Katie Bell
strzeliła pierwszego gola. Spotkanie toczyło się w najlepsze, gdy nagle miotła
Harry’ego zaczęła wywijać dziwne akrobacje, a on sam o mało z niej nie spadł.
Pomruk zdziwienia przeszedł przez publiczność, ale Harry chyba opanował
sytuację. Niestety nie na długo i już po chwili podskakiwał na miotle, jak na
wściekłym hipogryfie.
- Może
coś się stało, gdy Flint go przyblokował? – myślał Seamus.
- Nie,
nikt nie może uszkodzić miotły…
- Ron,
daj mi lornetkę – powiedziała Hermiona swoim przemądrzałym tonem. Ale zamiast
patrzeć na boisko, zaczęła przeczesywać wzrokiem trybunę nauczycieli, a po
chwili po prostu tam pobiegła.
- Ron,
mogę zobaczyć? – spytałam, sięgając po urządzenie i kierując je w tą samą
stronę, co Granger. I zobaczyłam coś interesującego, a mianowicie profesora
Snape’a szepczącego coś pod nosem. Moje przeczucie mówiło mi, że nie jest to
nic złego, więc podążyłam wzrokiem dalej i zobaczyłam nauczyciela Obrony Przed
Czarną Magią, trzymającego kurczowo różdżkę
i wykonującego nią skomplikowane ruchy, ale tak, by nikt tego nie
widział.
Chwilę
później Hermiona wróciła, a miotła Harry’ego przestała wariować. Okazało się,
że Potter lądując na ziemi, złapał znicza, a raczej prawie go połknął,
wprawiając w konsternację Ślizgonów. Krzyknęłam uradowana. Nasz dom wygrał, a
to oznacza, że przesunął się na drugie miejsce w tabeli.
- Co ty
zrobiłaś? – spytał Ron, myśląc, że nikt go nie słyszy.
- Snape
czarował miotłę Harry’ego, więc mu podpaliłam szatę – powiedziała dumnym
głosem.
Przewróciłam
oczami. Czyli jednak nie była na tyle inteligentna, by sprawdzić innych. No,
ale w sumie w pewien, nikły co prawda, ale zawsze sposób mogła się na nim
zemścić, bo profesor zawsze z prac dawał jej Powyżej Oczekiwać, a mnie i Draconowi Wybitny.
Szczęśliwy
tłum Gryfonów podążył do Pokoju Wspólnego, gdzie planowana była impreza. Fred i
George mieli zamiat przynieść z kuchni jakieś smakołyki. Trzeba było jakoś
uczcić wygraną.
_________________________________________________________________
Nic się nie dzieje, ale pozornie. Staram się jak najszybciej przejść przez pierwszą część.
Witaj!
OdpowiedzUsuńCałkiem przypadkiem wpadłam na Twoje opowiadanie i muszę powiedzeć, że... zaczarowałaś mnie nim! :)
Piszesz zgrabnie, notki przyjemnie się czyta i jeszcze ta tematyka... Eh uwielbiam za równo Harrego, jak i wszystkie pozostałe postacie z książek! Będę Twoją stałą czytelniczką. ;)
Zapraszam również do siebie: http://nowy-poczatek.blogujaca.pl/ Może moje opowiadanie przypadnie Ci do gustu, informuj mnie koniecznie na na nim o nowych postach! ;)
Pozdrawiam i życzę weny!
dziękuję, miło mi :D
Usuńwpadnę do Ciebie w wolnej chwili ;)
Uwielbiam ten cytat Maddie: 'Harry, na skarpety Gandalfa [...] ' Boskie <3 Fajnie opisany mecz, choć wydaję mi się, że akcja toczyła się zbyt szybko. Pozdrawiam, Echelon
OdpowiedzUsuńszczerze? nie umiem opisywać meczu ;/
UsuńCzemu Maddie Evans a nie Potter? Kiedy Harry kapnie sie ze Maddie to jego siostra?
OdpowiedzUsuńspokojnie, do tego też dojdziemy :D
Usuń~Hucwotka Vicky :3
UsuńNie wiem gdzie się podział mój komentarz! Serio! Wczoraj pod poprzednim postem komentowałam całość.Pewnie blogspot znowu coś miesza. Spokojnie, napiszę jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńNa początku podchodziłam sceptycznie do tego opowiadania. wiele razy czytałam o siostrze Harry'ego (sama mam pomysł na takie opowiadanie) i zazwyczaj wychodziła z tego klapa (moze dlatego jeszcze nie zaczęłam bo się boję, że popsuję). Jednak u jestem mile zaskoczona. Rozdziały są miłe lekki i przyjemne, ale brakuje im odrobiny opisów.Wiem, że dzięki dialogom akcja idzie sprawniej i takie tam, ale myślę, że gdybyś poświęciła trochę więcej czasu na opisy osób, otoczenia, przedmiotów, uczuć i emocji to byłoby lepiej dla opowiadania - to też jest ważne. Taka moja mała rada, mam nadzieję,że nie będziesz się za nią gniewać.
Co mi się jeszcze podoba?
Hermiona - uwielbiam gdy w opowiadaniach Hermiona nie jest idealna lecz denerwująca, pozowala to autorowi na wykreowania innych (czasami swoich postaci).
Maddie (mam nadzieję, że się nie pomyliłam w zapisie) - że nie przeczuwa, iż Potter to jej brat.
Nie podoba mi się fakt, że tak mało bliźniaków! To musisz koniecznie poprawić.
A tak w ogóle to ile rozdziałów będzie miała pierwsza część? :)
Pozdrawiam,Lady Spark
[wczorajszy-sen]
Nie, no nie pogniewam się za radę :D na pewno postaram się ją wykorzystać :)
Usuńnie wiem, ile dokładnie, ogólnie dla pierwszej części przewiduję coś około 30 rozdziałów, bo muszę jakoś doprowadzić do akcji właściwej :)
Skarpety Gandalfa, a to dobre!
OdpowiedzUsuńOch, sama sądziłam, że nie umiem opisywać meczu, ale warto zaryzykować i spróbować ;)
Bliźniaki to póki co moi faworyci, sama chciałam wrzucić ich do mojego opowiadania, ale za dużo tam Ślizgonów :D
Ślizgoni i bliźniaki mogliby się trochę gryźć, ale warto spróbować, czemu nie? :>
UsuńNa merlina! Gryfindor wygrał moje życie legło w gruzach.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, że pozwalasz nam poznać bohaterkę a nie od razu przechodzisz to sedna akcji. Młoda utarła Draco nosa i w sumie dobrze zrobiła.
Nie mam jakoś ostatnio weny na pisanie komentarzy więc musisz mi wybaczyć.
czekam z niecierpliwością na kolejny, pozdrawiam gorąco :)
Gryffindor wygrał w oryginale, więc wyboru nie było :D
Usuńspoko, wybaczam :)
Maddie utarła nosa Malfoy'owi (nie mam pojęcia, czy jego nazwiska odmienia się z apostrofem czy bez, więc jeśli zrobiłam bład, to wybacz xd).
OdpowiedzUsuńPrzyjemny rozdział, aczkolwiek jest trochę za mało opisów. I za mało bliźniaków, o. :D
Nie mogę doczekać się momentu, kiedy Maddie dowie się, że Harry to jej brat.
Ściskam i dużo pomysłów życzę! xx
ja też nie mam zielonego pojęcia, jak się to odmienia :D
UsuńMaddie się dowie w przeciągu dwóch - trzech - no góra czterech odcinków