środa, 30 lipca 2014

7. Mecz quidditcha

16 listopada 1991
                               Od przygody z trollem górskim minęły prawie dwa tygodnie. Hermiona od tamtej pory nie odstępowała chłopaków na krok. Włóczyła się za nimi dosłownie wszędzie, musiała być przy każdej rozmowie. Nie mogłam się nadziwić, że jeszcze z nimi nie zamieszkała w dormitorium. Może Parvati Lavender i ja miałybyśmy trochę spokoju od jej protekcjonalnego tonu wypowiedzi. Od tamtej pamiętnej przygody zaczęłam patrzeć na nią trochę łagodniej. Sądziłam, że może nawet się zmieni i przestanie wymądrzać na prawo i lewo, ale równie dobrze mogłabym się spodziewać, że Irytek przestanie psocić i psuć wszystko na swojej drodze.
                               Ja również spędzałam dużo czasu z Harrym i Ronem, głównie dlatego, że prosili mnie o wytłumaczenie jakiegoś materiału z zajęć. Zdarzały nam się również jakieś pojedyncze dyskusje o wszystkim i  o niczym. A wszystkim z reguły był quidditch, a niczym okropne zachowanie Dracona Malfoya wobec Gryfonów, zwłaszcza Harry’ego. Nie przyznałam się, że go znałam wcześniej, bo uważałam, że tego blondyna, który chodził po szkole jak jakiś dumny napuszony paw, nie znałam. Nie wiedziałam, gdzie podział się miły i sympatyczny Draco Malfoy i szczerze powiedziawszy trochę mnie to bolało.
                               Harry ciężko trenował razem z drużyną, a owoce ich katorżniczej wręcz pracy cała szkoła  miała ujrzeć w sobotę o dziesiątej. Czyli dzisiaj. Potter od samego rana chodził zestresowany i osowiały.
                - Harry, na skarpety Gandalfa, zjedz coś w końcu, bo spadniesz z miotły! – krzyknęłam podczas śniadania, na które siłą przyciągnął go Ron wraz z bliźniakami.
                - Nie chcę, nie jestem głodny…
                - Masz cykora, co Potter? – znikąd pojawił się Draco Malfoy i mogło mi się wydawać, ale chyba puścił do mnie oczko. – Boisz się, że spadniesz z miotły? Założyłem się z Flintem, że nie utrzymasz się dłużej niż trzy minuty.
                - Wynoś się stąd, Malfoy – warknął Ron.
                - Weasley, lepiej się nie wtrącaj. Ty żeby dołączyć do drużyny, musiałbyś ciułać przez całe życie na jakąś podrzędną miotłę.
                               Ron poczerwieniał tak bardzo, że śmiało mógłby konkurować z pomidorem. Widziałam, jak Harry zaciska dłonie w pięści, dlatego postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce.
                - Malfoy, jeśli sądzisz, że w ten sposób zestresujesz Harry’ego, to się mylisz – wstałam i podeszłam do niego, patrząc mu prosto w oczy. – Bo Gryffindor i tak wygra ten mecz.
                - Evans, taka ufna, a taka pyskata – w jego zimnych stalowych oczach błysnął ognik zdziwienia.
                - Malfoy, taki młody, a taki pyszałkowaty – odparowałam, po czym wyszłam z Wielkiej Sali.
                               Wkurzył mnie i to bardzo. Co on sobie myślał? W ogóle, jak on mógł najpierw skreślić naszą przyjaźń, a teraz jeszcze mnie obrażać? Zupełnie nie rozumiałam, jak człowiek może być tak fałszywy? Wiele słyszałam od cioci Minerwy o jego ojcu i chyba zaczynałam rozumieć, że po kimś musiał to odziedziczyć.
                - Maddie, nie przejmuj się nim – usłyszałam głos Hermiony Granger.
                - Ktoś powiedział, że się przejmuję? – warknęłam, po czym wyszłam na błonia i skierowałam się w stronę trybun. Chciałam zająć dobre miejsce. Seamus i Dean też na to wpadli i byli jeszcze wcześniej ode mnie.
                               Usiadłam pomiędzy nimi i od razu zaczęliśmy prowadzić ożywioną dyskusję na temat quidditcha. Dean tłumaczył nam, na czym polega piłka nożna. Seamus oczywiście go wyśmiał, ale mnie to zainteresowało. Nie można latać, to nie do uwierzenia! I jest tylko jedna piłka.
                - Harry na pewno złapie znicza – powiedział Ron, siadając obok nas.
                - Miło by było – odparł Seamus.
                               Lee Jordan, który komentował to spotkanie, prawie wypadł na boisko, gdy przyszło mu przedstawić drużynę Gryffindoru.
                - To Potter, proszę państwa! Tak, ten sam Potter, o którym myślicie, dziś debiutuje w barwach Domu Lwa! Czy złapie znicza?
                               Wpatrywałam się w graczy na miotłach z podnieceniem. Uwielbiałam grać w quidditcha i planowałam wziąć udział  w naborze do drużyny. Podobnie, jak inni Gryfoni, poderwałam się ze szczęścia, gdy Katie Bell strzeliła pierwszego gola. Spotkanie toczyło się w najlepsze, gdy nagle miotła Harry’ego zaczęła wywijać dziwne akrobacje, a on sam o mało z niej nie spadł. Pomruk zdziwienia przeszedł przez publiczność, ale Harry chyba opanował sytuację. Niestety nie na długo i już po chwili podskakiwał na miotle, jak na wściekłym hipogryfie.
                - Może coś się stało, gdy Flint go przyblokował? – myślał Seamus.
                - Nie, nikt nie może uszkodzić miotły…
                - Ron, daj mi lornetkę – powiedziała Hermiona swoim przemądrzałym tonem. Ale zamiast patrzeć na boisko, zaczęła przeczesywać wzrokiem trybunę nauczycieli, a po chwili po prostu tam pobiegła.
                - Ron, mogę zobaczyć? – spytałam, sięgając po urządzenie i kierując je w tą samą stronę, co Granger. I zobaczyłam coś interesującego, a mianowicie profesora Snape’a szepczącego coś pod nosem. Moje przeczucie mówiło mi, że nie jest to nic złego, więc podążyłam wzrokiem dalej i zobaczyłam nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, trzymającego kurczowo różdżkę  i wykonującego nią skomplikowane ruchy, ale tak, by nikt tego nie widział.
                               Chwilę później Hermiona wróciła, a miotła Harry’ego przestała wariować. Okazało się, że Potter lądując na ziemi, złapał znicza, a raczej prawie go połknął, wprawiając w konsternację Ślizgonów. Krzyknęłam uradowana. Nasz dom wygrał, a to oznacza, że przesunął się na drugie miejsce w tabeli.
                - Co ty zrobiłaś? – spytał Ron, myśląc, że nikt go nie słyszy.
                - Snape czarował miotłę Harry’ego, więc mu podpaliłam szatę – powiedziała dumnym głosem.
                               Przewróciłam oczami. Czyli jednak nie była na tyle inteligentna, by sprawdzić innych. No, ale w sumie w pewien, nikły co prawda, ale zawsze sposób mogła się na nim zemścić, bo profesor zawsze z prac dawał jej Powyżej Oczekiwać, a mnie i Draconowi Wybitny.

                               Szczęśliwy tłum Gryfonów podążył do Pokoju Wspólnego, gdzie planowana była impreza. Fred i George mieli zamiat przynieść z kuchni jakieś smakołyki. Trzeba było jakoś uczcić wygraną.
_________________________________________________________________
Nic się nie dzieje, ale pozornie. Staram się jak najszybciej przejść przez pierwszą część.

15 komentarzy:

  1. Witaj!
    Całkiem przypadkiem wpadłam na Twoje opowiadanie i muszę powiedzeć, że... zaczarowałaś mnie nim! :)
    Piszesz zgrabnie, notki przyjemnie się czyta i jeszcze ta tematyka... Eh uwielbiam za równo Harrego, jak i wszystkie pozostałe postacie z książek! Będę Twoją stałą czytelniczką. ;)
    Zapraszam również do siebie: http://nowy-poczatek.blogujaca.pl/ Może moje opowiadanie przypadnie Ci do gustu, informuj mnie koniecznie na na nim o nowych postach! ;)
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, miło mi :D
      wpadnę do Ciebie w wolnej chwili ;)

      Usuń
  2. Uwielbiam ten cytat Maddie: 'Harry, na skarpety Gandalfa [...] ' Boskie <3 Fajnie opisany mecz, choć wydaję mi się, że akcja toczyła się zbyt szybko. Pozdrawiam, Echelon

    OdpowiedzUsuń
  3. Czemu Maddie Evans a nie Potter? Kiedy Harry kapnie sie ze Maddie to jego siostra?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem gdzie się podział mój komentarz! Serio! Wczoraj pod poprzednim postem komentowałam całość.Pewnie blogspot znowu coś miesza. Spokojnie, napiszę jeszcze raz.
    Na początku podchodziłam sceptycznie do tego opowiadania. wiele razy czytałam o siostrze Harry'ego (sama mam pomysł na takie opowiadanie) i zazwyczaj wychodziła z tego klapa (moze dlatego jeszcze nie zaczęłam bo się boję, że popsuję). Jednak u jestem mile zaskoczona. Rozdziały są miłe lekki i przyjemne, ale brakuje im odrobiny opisów.Wiem, że dzięki dialogom akcja idzie sprawniej i takie tam, ale myślę, że gdybyś poświęciła trochę więcej czasu na opisy osób, otoczenia, przedmiotów, uczuć i emocji to byłoby lepiej dla opowiadania - to też jest ważne. Taka moja mała rada, mam nadzieję,że nie będziesz się za nią gniewać.
    Co mi się jeszcze podoba?
    Hermiona - uwielbiam gdy w opowiadaniach Hermiona nie jest idealna lecz denerwująca, pozowala to autorowi na wykreowania innych (czasami swoich postaci).
    Maddie (mam nadzieję, że się nie pomyliłam w zapisie) - że nie przeczuwa, iż Potter to jej brat.
    Nie podoba mi się fakt, że tak mało bliźniaków! To musisz koniecznie poprawić.
    A tak w ogóle to ile rozdziałów będzie miała pierwsza część? :)
    Pozdrawiam,Lady Spark
    [wczorajszy-sen]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, no nie pogniewam się za radę :D na pewno postaram się ją wykorzystać :)
      nie wiem, ile dokładnie, ogólnie dla pierwszej części przewiduję coś około 30 rozdziałów, bo muszę jakoś doprowadzić do akcji właściwej :)

      Usuń
  5. Skarpety Gandalfa, a to dobre!
    Och, sama sądziłam, że nie umiem opisywać meczu, ale warto zaryzykować i spróbować ;)
    Bliźniaki to póki co moi faworyci, sama chciałam wrzucić ich do mojego opowiadania, ale za dużo tam Ślizgonów :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślizgoni i bliźniaki mogliby się trochę gryźć, ale warto spróbować, czemu nie? :>

      Usuń
  6. Na merlina! Gryfindor wygrał moje życie legło w gruzach.
    Podoba mi się to, że pozwalasz nam poznać bohaterkę a nie od razu przechodzisz to sedna akcji. Młoda utarła Draco nosa i w sumie dobrze zrobiła.
    Nie mam jakoś ostatnio weny na pisanie komentarzy więc musisz mi wybaczyć.
    czekam z niecierpliwością na kolejny, pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gryffindor wygrał w oryginale, więc wyboru nie było :D
      spoko, wybaczam :)

      Usuń
  7. Maddie utarła nosa Malfoy'owi (nie mam pojęcia, czy jego nazwiska odmienia się z apostrofem czy bez, więc jeśli zrobiłam bład, to wybacz xd).
    Przyjemny rozdział, aczkolwiek jest trochę za mało opisów. I za mało bliźniaków, o. :D
    Nie mogę doczekać się momentu, kiedy Maddie dowie się, że Harry to jej brat.
    Ściskam i dużo pomysłów życzę! xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też nie mam zielonego pojęcia, jak się to odmienia :D
      Maddie się dowie w przeciągu dwóch - trzech - no góra czterech odcinków

      Usuń