2 października 1991
Dni
w Hogwarcie upływały mi szybko, ale jednostajnie. Pobudka, śniadanie, lekcje,
obiad, lekcje, podwieczorek, wolne, kolacja, odrabianie lekcji, kąpiel, sen. I tak w kółko.
Zaczynałam popadać w rutynę, ale nie chciałam tego. Lubiłam, gdy działo się coś
nietypowego, zabawnego. Fred George i Lee każdego wieczora, gdy razem z Harrym
i Ronem siadaliśmy do zadania przy stoliku obok kominka, dawali mały pokaz
zabawnych fajerwerków, próbowali coś wynaleźć, ale na razie ich samopiszące pióro wybuchało, gdy tylko
się go dotknęło.
Moje
kontakty z Hermioną znacznie się pogorszyły od tamtego dnia, w którym okazało
się, że znam jakieś zaklęcie, którego ona nie zna. Kilka razy widziałam też,
jak próbowała go użyć, ale za każdą próbą nie wychodziło nic.
Lekcje, zwłaszcza astronomia, transmutacja i
eliksiry pochłaniały całość mojego czasu po zajęciach. Mapy nieba, ćwiczenie
zaklęć i pisanie coraz to dłuższych wypracowań sprawiały, że niecierpliwie
wyczekiwałam weekendów, aby móc po
prostu dłużej pospać i odpocząć. Ale najgorsze nie było to, że musiałam dużo
robić sama, jeśli chciałam zapracować na coś, ale fakt, że Hermiona Granger
zdawała się mi tego zazdrościć. Nie mogłam zaprzeczyć, była inteligentna. Ale
za bardzo się z tym obnosiła i za dużo zachowywała dla siebie.
Zbiegłam
po schodach z dormitorium i podążyłam do wyjścia. Chciałam iść do biblioteki,
bo do skończenia mapy nieba, a dokładniej konstelacji zwanej Warkoczem
Bereniki, potrzebny był mi jej opis, geneza nazwy i tym podobne sprawy. Było
późne popołudnie, więc wielu Gryfonów było na błoniach lub na treningu
quidditcha. Przeszłam przez dziurę za portretem Grubej Damy i już kierowałam
kroki do biblioteki, gdy wpadłam na bliźniaków.
-
Maddie – uśmiechnął się bodajże George.
- Gdzie
tak pędzisz? – spytał Fred.
- Do
biblioteki.
- Niech
zgadnę, masz zadanie.
- Tak,
skąd wiedziałeś – zawahałam się chwilę. – George?
- Nie
jestem George. Jestem Fred. Jak możesz mnie nie poznawać? – wydał się oburzony.
-
Wybacz, Fred – wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
-
Żartowałem. Jestem George – na te słowa uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
Przeprosiłam
grzecznie bliźniaków i poszłam w stronę biblioteki. Podążając na drugie piętro,
musiałam zejść jednymi schodami i poszukać tych, które w poniedziałki prowadzą
zupełnie gdzie indziej niż w pozostałe dni. Na trzecim piętrze, gdzie znajdował
się Zakazany Korytarz, usłyszałam warczenie. Zastanawiając się, skąd ono
dochodziło, podeszłam do pierwszych drzwi i jak się okazało znalazłam to
miejsce. Odgłosy były wyraźne, a co gorsza nie brzmiały przyjaźnie.
Przestraszona odeszłam na palcach jak najdalej się dało i odnalazłam schody.
Zbiegłam po nich na drugie piętro, do biblioteki. Niestety, pani Pince musiała
gdzieś wyjść, gdyż pomieszczenie było zamknięte. No, super, czyli trzeba wrócić
później.
Odwróciłam
się i podążyłam korytarzem do innych schodów prowadzących bezpośrednio na
siódme piętro, gdy zza zakrętu dochoszły mnie głosy.
- A-Albusie,
je-e-steś pe-e-ewien, że-e chce-esz to-o tu-u umieścić? Przecież ja-akiś ucze-eń
może znaleźć.
-
Spokojnie, Kwiryniuszu, na pewno tutaj będzie bezpieczne, a przynajmniej na
razie.
Nie
wiedziałam, o czym mowa, ale jednego byłam pewna. Że zbliżali się w moją
stronę. Najchętniej bym uciekła, ale było popołudnie, więc wyglądałoby to
podejrzanie, gdyby zobaczyli mnie biegnącą jak głupia przez cały korytarz.
Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam jednak dojść do tych schodów, więc ruszyłam
przed siebie. Zza rogu wyłonili się profesorowie, którzy różdżkami utrzymywali
coś w powietrzu.
- Dzień
dobry – powiedziałam, starając się nie zdradzać mojej ciekawości.
-
Witaj, Maddie – uśmiechnął się profesor Dumbledore. – Ten korytarz jest chwilowo
zamknięty, co tu robisz?
- Tak? Nie miałam pojęcia. Bardzo przepraszam,
chciałam tylko pójść do biblioteki po książkę, ale pani Pince nie było, więc
postanowiłam wrócić do dormitorium, nie chciałam zrobić nic złego – wybąkałam
speszona.
- Nic
się nie stało, Maddie – profesor Dumbledore mrugnął do mnie. – Ale na
przyszłość uważaj na zamknięte korytarze.
Szybkim
krokiem odeszłam stamtąd i pobiegłam po schodach na siódme piętro. Gdy zdyszana wysapałam Grubej Damie hasło i
znalazłam się już w Pokoju Wspólnym poczułam nic innego, tylko czystą
ciekawość. Co oni mogli tam nieść, i dlaczego korytarz był zamknięty? Prawie
natychmiast rzucił mi się w oczy widok zapłakanej Hermiony i wkurzonego Rona.
- Co
się stało? – spytałam, podchodząc do Harry’ego.
- Ron
jej powiedział, że za bardzo się wymądrza – westchnął czarnowłosy.
Wzruszyłam
ramionami i poszłam do dormitorium. Ron powiedział prawdę. Hermiona byłaby może
znośna, gdyby ciągle nie pokazywała swoich mądrości. Usiadłam na łóżku i
wzięłam do ręki podręcznik do eliksirów. Już miałam go otworzyć, gdy do
pomieszczenia wleciał mały papierowy samolocik i wylądował na moim łóżku. Z
ciekawością odwinęłam go i zaczęłam czytać, choć był tak nabazgrany, że zajęło
mi to chwilę.
Maddie, chciałabyś może wraz ze mną, Georgem i Lee oraz resztą
Gryffindoru wziąć udział w małym pokazie fajerwerków i różnych innych zabawnych
rzeczy? Jeśli tak bądź w Pokoju Wspólnym o dwudziestej.
Fred.
Uśmiechnęłam
się. Uwielbiałam bliźniaków i ich pozytywne podejście do wszystkiego. Mieli
tysiąc pomysłów na minutę, a gdy zaczynali je realizować mogli poruszyć niebo i
ziemię, aby się udało. Lee wtórował im we wszystkim, ale trochę do nich
brakowało. Postanowiłam pójść, czemu nie? Mogłabym w końcu uwolnić się od
podejrzeń i domysłów, co profesorowie umieścili w jednej z komnat i dlaczego
było to tak ważne, że zamknęli korytarz.
____________________________________________________________
Miało być wczoraj, co z tego,że 15 minut po północy...
Macie spóźniony prezent z okazji moich urodzin :D
To bardziej przejściowy rozdział, ale i takie są nieuniknione.
A tymczasem...
Dobranox.
Tak jak mówisz, rozdział bardziej przejściowy, ale również przyjemny w czytaniu.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, aż akcja się rozwinie ;)
PS. Spóźnione wszystkiego dobrego!! ;) Dużo weny! I w dodatku... cudowny szablon :P
dziękuję bardzo za życzenia :D
Usuńtak, szablon jest super, też mi się podoba xD
Szkoda, że tak krótko :) Też nie przepadałam za Hermioną, zwłaszcza z pierwszych dwóch części HP, w trzeciej trochę się rozkręciła...
OdpowiedzUsuńZawsze się zastanawiałam dlaczego Fred jest bardziej wyrazisty niż George :) Przecież byli prawie identyczni! Jednak jak pada słowo o bliźniakach, od razu widzę Freda, nawet jak opisywałam jakąś scenę z bliźniakami w swoim opowiadaniu, zawsze bezwiednie faworyzowałam Freda... George zawsze był w cieniu brata :) Jednak Rowling w siódmej części wybrała właśnie George'a, jakby chciała mu wynagrodzić to wszystko :)
Pozdrawiam.
dokładnie też tak sądzę, mimo że go uduchowiła trochę, to George żyje i tego nie wybaczę Jo nigdy :C nie wiem, czemu tak mam zawsze było Fred i George (nawet rudego kota nazwałam Fred) XD
UsuńZacznę od szablonu - jest naprawdę genialny! *.*
OdpowiedzUsuńRozdział, mimo tego że bardzo krótki, jest przyjemny w czytaniu.
Pozdrawiam! <3
wybacz,że komentuje dopiero teraz,ale dosłownie kilka godzin temu wróciłam do domu.
OdpowiedzUsuńUwielbiam bliźniaków więc cały na mojej twarzy cały czas widnieje szeroki uśmiech.Podoba mi się bardzo,mykam czytać następny!