piątek, 18 lipca 2014

4. Fieri ludi

16 września 1991
                                Czas aklimatyzacji w Hogwarcie minął. A przynajmniej mój. Już wiedziałam, jak dotrzeć z Pokoju Wspólnego do Wielkiej Sali, czy do lochów na eliksiry. Niestety, problemem był fakt, że nauczyciel eliksirów był bardzo zasadniczy. Profesor Snape nie tolerował spóźnień na lekcje, jeśli nie byłeś ze Slytherinu. Ale do tej pory udało mi się nie stracić u niego punktów. Harry i Ron za to w lochach zostawili ich już kilka, a panna Granger uzupełniała te stracone swoją wiedzą na każdym innym przedmiocie. Dlaczego? Bo na eliksirach królowałam ja i Draco Malfoy. Kiedyś, gdy już udało nam się spotkać, dużo rozmawialiśmy na ten temat. Szkoda tylko, że jego rodzice nie pozwalali mu wychodzić częściej. Widać było, że potrzebuje towarzystwa rówieśników, podobnie jak ja.
                               W szkole nie mieliśmy czasu na pogawędki, zresztą on nie wydawał się być zainteresowany publiczną rozmową z Gryfonką, ale nie przeszkadzało mi to. Miałam czas, żeby odrobić zadanie, napisać kolejne wypracowanie, czy po prostu poczytać jakąś książkę pożyczoną z biblioteki. Poza tym polubiłam towarzystwo bliźniaków Weasley, z którymi też spędzałam dużo czasu. Czasem też pomagałam Haryy’emu i Ronowi w eliksirach, z których obaj nie byli zbyt dobrzy.
                               Dormitorium dzieliłam z Hermioną, Parvati Patil i Lavender Brown. Niestety, ja i panna Granger nie przypadłyśmy sobie do gustu, ale starałyśmy się utrzymać nasze relacje na etapie zgody. Nie chciałyśmy wojny, gdyż grałyśmy w tej samej drużynie, jeśli chodzi o uzupełnianie punktów straconych przez chłopaków.
                               Siedziałam na fotelu przy stoliku, skrobiąc wypracowanie dla profesora Quirrella na temat sposobów wykorzystania krwi jednorożca, gdy obok mnie znikąd pojawili się Ron i Harry.
                 - Co tam skrobiesz? – spytał Potter.
                - Wypracowanie na Obronę Przed Czarną Magią. Mamy je oddać jutro.
                - O nie – jęknął Potter. – Przez tego quidditcha całkowicie o nim zapomniałem.
                               Westchnęłam. Harry wczoraj dostał się do drużyny Gryffindoru. W sumie wszystko dzięki Malfoyowi, który zabrał Neville’owi przypominajkę. Draco musiał się popisać umiejętnościami latania, a takie posiadał bezsprzecznie. Kilka razy grałam z nim w quidditcha, gdy mogłam go odwiedzić w jego domu. Ale tylko wtedy, gdy jego tata był w delegacji.
                - Maddie – zaczął słodko Ron. – Nie dałabyś nam może odpisać, czy coś?
                - Nawet o tym nie myśl – prychnęłam.
                - Nawet kawałka?
                - Nie. To nie jest trudne. Główkuj sam.
                               Zebrałam swoje rzeczy i poszłam do dormitorium, aby je zostawić. Niestety, odwróciłam się, by zobaczyć, czy Ron zaczął to zadanie i niefortunnie na kogoś wpadłam. Pergamin i kałamarz wypadły mi z rąk, a atrament rozlał się na wypracowanie.
                - Super – jęknęłam i zanim ukucnęłam, by to pozbierać, powiedziałam jeszcze do osoby, którą potrąciłam. – Przepraszam bardzo, nie chciałam cię potrącić. Zagapiłam się…
                - Nic nie szkodzi – usłyszałam głos Freda. Brzmiał, jakby dusił w sobie śmiech. Spojrzałam na niego i faktycznie tak było. – Zaraz to posprzątamy.
                               Machnął różdżką i atrament zniknął z mojego wypracowania. Machnął drugi raz i rzeczy poderwały się w powietrze i wylądowały w moich rękach.
                - A na co się zagapiłaś? – zapytał nagle, stając dokładnie za mną, a ja poczułam ciepło bijące od jego ciała. – Tylko nie mów, że na mojego braciszka, Maddie, bo załamiesz mnie kompletnie.
                               Odwróciłam się i spojrzałam w jego brązowe oczy, które wyrażały rozbawienie.
                - Nie, jakoś nie na twojego braciszka. Uprzedzając pytanie, na Pottera też nie, a teraz przepraszam, chciałam jeszcze iść do biblioteki przed zamknięciem – tym zdaniem zmusiłam go, żeby przesunął się i odsłonił mi drogę do dormitorium.
                               Po wejściu do pomieszczenia, rzuciłam się na swoje łóżko i zasunęłam zasłony. Nie chciałam iść do biblioteki, więc dlaczego skłamałam? I dlaczego, gdy poczułam ciepło jego ciała, przez moje przeszedł dreszcz? Przecież to niedorzeczne! Obróciłam się na brzuch i ręką przesunęłam po blacie szafki nocnej w poszukiwaniu książki. Wzięłam ją, ale nie potrafiłam skupić się na przeczytaniu choćby jednego wyrazu, więc zaprzestałam tego i postanowiłam napisać do Dracona z prośbą o spotkanie. Chciałam z nim porozmawiać na temat pierwszych dwóch tygodni w zamku i poznać jego opinię, co do poziomu szkoły no i po prostu wymienić spostrzeżenia.
                               Wzięłam więc pergamin i pióro leżące na stoliku i nakreśliłam kilka słów.
Draco, co powiesz na spotkanie? Porozmawialibyśmy o pierwszych tygodniach w Hogwarcie. Co Ty na to?
Maddie
                               Zwinęłam pergamin w rulonik, by dał się przywiązać do nóżki Diego i podążyłam do sowiarni. Wychodząc, zauważyłam Rona i Harry’ego główkujących nad tym nieszczęsnym zadaniem. Oby to ogarniali, bo później nie będzie wcale łatwiej. Postanowiłam również, że po powrocie do Pokoju Wspólnego, sprawdzę ich wypociny zwane wypracowaniem. Wyszłam przez dziurę za portretem Grubej Damy i podążyłam w kierunku sowiarni, ale nie było to konieczne, gdyż wpadłam na Draco w pobliżu Izby Pamięci. Był w towarzystwie dwóch chłopców, którzy wyglądali na jego ochroniarzy
                - Cześć – powiedziałam zdawkowo.
                - Evans – zmierzył mnie chłodnym wzrokiem, a mnie przeszedł dreszcz, bo nigdy nie mówił do mnie po nazwisku. – Czegoś ode mnie chcesz?
                - Porozmawiać, Malfoy – szybko podjęłam jego grę.
                - Mamy o czym? Nie rozmawiam z Gryfonami. Wiesz, jeszcze ktoś by pomyślał, że się z nimi przyjaźnię, czy coś – posłał mi cierpki uśmiech.
                - W takim razie nie będę przeszkadzać tobie i twoim kolegom w zwiedzaniu zamku – prychnęłam, próbując nie pokazać po sobie, jak mnie to zabolało.
                - Och, wybacz, nie przedstawiłem ci ich, ale pewnie już kojarzysz z lekcji. To jest Crabbe, a to Goyle – wskazał odpowiednio na mniejszego i większego.
                - Miło mi poznać twoich nowych przyjaciół - zaakcentowałam dobitnie ostatnie słowo i zmięłam w dłoni pergamin, który nadal trzymałam. – Miłego dnia.
                               Odeszłam od nich, zdążając do Pokoju Wspólnego. Miałam już wszystkiego dość. Poza tym, że Draco właśnie uświadomił mi, że już nie ma co liczyć na dobre relacje między nami, to w sumie wszystko było w porządku. Głupi Malfoy w głupim Slytherinie z głupimi kolegami. Stanęłam przed Grubą Damą, mrucząc hasło i już po chwili weszłam do naszego Pokoju Wspólnego. Prawie natychmiast musiałam się uchylić przed wielkim fajerwerkiem posłanym przez któregoś z bliźniaków.
                               Usiadłam na wolnym fotelu i podkuliłam pod siebie nogi, patrząc na nowe petardy, które wybuchały, tworząc piękne kształty. Wszystkim tym kierowali bliźniaki i Lee Jordan. Dzięki nim przeszedł mi zły humor i zaczęłam się śmiać razem z innymi, aż zapragnęłam wyczarować coś podobnego. Wyciągnęłam więc różdżkę z kieszeni bluzy, którą miałam na sobie i machnąwszy ręką wyszeptałam fieri ludi. Te słowa przyszły same, jakbym wiedziała, co powiedzieć, ale ja nie znałam takiego zaklęcia. Z końca różdżki wytrysnęły kolorowe słupy dymu, które stopniowo przemieniały się w iskry, a te z kolei wzlatywały do góry i rozpryskiwały się jak fajerwerki. Pokój wspólny pełen był teraz kolorowych ogników. Wszyscy na mnie patrzyli, a ja zafascynowana podziwiałam to, co przed chwilą wyszło spod mojej ręki.
                - Maddie – usiedli obok mnie bliźniacy. – Jak to zrobiłaś?
                - Nie wiem – odpowiedziałam. – Samo przyszło. Chciałam wyczarować fajerwerki, tak jak wy, więc po prostu wyciągnęłam różdżkę i jest.
                - Naucz nas tego – poprosili, a dołączył się do nich Lee.
                - No to machnęłam różdżką i powiedziałam fieri ludi.
                - Nigdy nie słyszałem o taki zaklęciu – zdziwił się Jordan.
                               Chłopcy spróbowali raz, drugi, a gdy za trzecim nic nie wyszło, dali sobie spokój i musieli się pogodzić z tym, że nic z tego nie będzie. W tej samej chwili, gdy zaprzestali tych działań, usłyszeliśmy pełne pogardy prychnięcie Hermiony Granger, która patrzyła na całe zajście.
                - Maddie nie użyła zaklęcia – powiedziała swoim przemądrzałym tonem. – Takie zaklęcie nie istnieje. Wiem, bo przestudiowałam wszystkie książki, jakie mamy w tym roku i w żadnej nie ma czegoś takiego. A bardziej zaawansowanej magii znać nie może, prawda?
                - Przykro mi Hermiono – wstałam z fotela. – Ale skoro to wyszło, to to musiało być zaklęcie.
                               Ściskając w dłoni różdżkę, poszłam do dormitorium. Było po godzinie dwudziestej pierwszej, a ja poczułam nagle duże zmęczenie. Weszłam do łazienki, do której drzwi znajdowały się w pokoju, który zajmowałyśmy. Miałam zamiar wziąć gorący prysznic i położyć się do łóżka, ale nie było mi to dane, gdy po kąpieli ubrana w piżamę, weszłam do pomieszczenia. Hermiona kłóciła się z Parvati, która była wściekła.
                - Możesz przestać zgrywać taką kujonkę? – spytała Patil. – To wkurzające!
                - To nie moja wina, że wiem najwięcej z naszego roku – prychnęła Hermiona.
                - To się z tym nie obnoś – warknęła Parvati i wyszła z dormitorium.

                               Usiadłam na łóżku i zaciągnęłam zasłony. Zasnęłam, chociaż ciągle zastanawiałam się, dlaczego chłopakom nie wyszło moje zaklęcie.
__________________________________________________________________
Miało być jutro, ale spodziewam się gości i czasu nie będzie :)
+ gdybym mogła Was prosić o wpisanie się do zakładki "Informowani" jeśli chcecie być powiadamiane, było super :)
++ pojawiła się zakładka "Czarodzieje" zapraszam do zapoznania.
Do napisania,
Całuski :)

10 komentarzy:

  1. Masz u mnie wielkiego +!0
    Bardzo podoba mi się to,że nie robisz z Maddie wielkiej przyjaciółki Pottera i Ronalda.Mam wrażenie,że traktuje ich jak zwykłych znajomych.Są bliźniaki i od razu mi się na sercu cieplej robi :)
    Draco!Zachował się jak palant. Tyle w temacie.
    Bardzo mi się podoba i czekam z niecierpliwościom na kolejny.Chyba powoli uzależniam się od tego opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miło to czytać :) cieszę się bardzo, że podobają Ci się te wypociny ;)

      Usuń
  2. Jestem zdumiona postacią Maddie. Rozumiem, że zaklęcie 'fieri ludi' twojego autorstwa? A Fred i George to jak zwykle - potrafią rozweselić każdą atmosferę! ;) Szkoda, że Malfoy tak chamsko potraktował Maddie. Ale co ja się dziwie? W końcu to Ślizgon -_-
    Czekam na kolejny rozdział ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale mnie ucieszyła wzmianka o bliźniakach! :D Wiesz, ulubieni bohaterowie i tak dalej. I masz plusa za nierobienie z Maddie przyjaciółki Harry'ego i Rona. :)
    Czyżby młoda Gryfonka właśnie stworzyła zaklęcie? I jest ono Twojego autorstwa, prawda?
    A Draco zachował się w typowy dla niego sposób, szkoda trochę.
    Pozdrawiam! xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. właśnie stworzyła zaklęcie? - tak :D
      mojego autorstwa - tak :)

      Usuń
  4. Przeczytałam wszystkie cztery rozdziały + prolog i nie wiem od czego mam zacząć... Może od tego, że masz bardzo ciekawy sposób pisania? I że pomysł na bloga niebanalny, Maddie i Harry spędzają ze sobą tyle czasu nie wiedząc, że są rodzeństwem, aż trudno mi to pojąć... Oboje mają bliznę po tej pamiętnej nocy... Maddie jest w cieniu swojego brata, to na niego spłynęła ta chwała pokonania Voldemorta, ale w sumie jeżeli chodzi o dzieciństwo, to miała o wiele lepsze niż Harry... Lepiej trafiła będąc pod opieką Minerwy, chociaż gdyby było odwrotnie może dziewczynka byłaby lepiej traktowana przez Dursleyów? (nie, chyba jednak nie :) Ciekawa jestem kiedy wyjdzie na jaw, że Harry jest jej bratem... Informuj mnie o notkach pod rozdziałami u mnie, zapraszam też do czytania mojego opowiadania, pojawił się właśnie nowy rozdział (zachęcam do odwiedzenia zakładki Streszczenie, która trochę przybliży Ci akcję, rozumiem, że czytanie teraz 83 rozdziałów może być równoznaczne z zabójstwem :D) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a może jednak Dursleyowie woleli mieć dziewczynkę niż dwóch chłopców? XD

      Usuń
  5. Ciekawy rozdział :) Widać, że leworęczna Maddie zaczyna wymyślać zaklęcia! Fajnie, naprawdę fajnie. Dużo Freda w tym wszystkim. Nie wiem, czy to przypadek, czy co, ale naprawdę jest go dużo :) Ale ja lubię Freda :)
    Czekam na nowy rozdział!
    Pozdrawiam i życzę weny.
    http://dramione-fremione.blogspot.com/
    http://magic-can-do-everything.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń