1 września 1991
Dni pozostałe do wyjazdu do szkoły
upłynęły strasznie szybko. W końcu nadszedł pierwszy września. Spakowałam się
już dzień wcześniej. Czekałam tylko na znak, jaki miała mi dać ciocia Minerwa,
gdy będzie już gotowa i obie pojedziemy na King’s Cross. Oczywiście, ona miała deportować
się do Hogwartu. To znaczy do Hogsmeade. Musiała być wcześniej w Hogwarcie, w
końcu była zastępcą dyrektora i miała na głowie sprawy organizacyjne.
Na peron miała odprowadzić mnie ciocia
Lavinia. Sama twierdziła, że nie powinnam iść bez opieki, gdyż mogłabym się
zgubić. Pewnie, bo naprawdę trudno jest iść na perony, znaleźć numery dziewiąty
i dziesiąty i przejść przez barierkę. Sądzę, że ona chciała po prostu jeszcze
raz odwiedzić peron i ujrzeć pociąg Hogwart – Londyn. Zapewne, gdyby mogła
wsiadłaby do niego, chociaż nikomu nie chciała przyznać.
Godzinę później znalazłyśmy się na dworcu,
gdzie skierowałyśmy się w stronę barierki między peronami 9 i 10. Po przejściu przez
nie moim oczom ukazała się lokomotywa pociągu, z której buchała para. Kątem oka
zauważyłam Dracona, który rozmawiał z rodzicami. Chciałam mu pomachać, ale stał
odwrócony tyłem. Nagle ciocia zaczęła machać jak oszalała do kogoś, kto stał dokładnie
za mną. Zdezorientowana odwróciłam się i ujrzałam gromadkę rudowłosych ludzi.
Chłopcy byli bardzo wysocy, znacznie wyżsi od kobiety, która niewątpliwie musiała
być ich matką.
- Molly! Molly
Weasley! – krzyk ciotki świdrował mi uszy.
- Lavinio, to ty? – kobieta
przytuliła moją ciotkę. – A to pewnie musi być Maddie.
- Dzień dobry –
uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Pierwszy raz do
Hogwartu, kochaneczko? – skinięcie głową musiało jej wystarczyć. – Ron, mój
najmłodszy syn też idzie pierwszy raz.
- Tak? To miło,
chociaż będę kogoś kojarzyć – uśmiechnęłam się kolejny raz, lustrując rudego
chłopca wzrokiem.
Uśmiechnęłam
się do niego przyjaźnie. Ciocia Lavinia zawsze uczyła mnie, że powinnam być
przyjaźnie nastawiona do ludzi, nawet gdyby to był Sam-Wiesz-Kto we własnej
osobie, ponieważ uśmiech mógłby uratować mi życie.
Jeden z
rudych bliźniaków, którzy byli również obecni zabrał głos i przedstawił mi
siebie, a później całą rodzinę.
- Jestem Fred, to
George, mój bliźniak. Ten tu obecny to Ron, a ten nadęty to Pierdek Percy.
- Fred! – odezwała
się karcąco jego matka.
- Przepraszam,
prefekt. Ale wiesz, mogłem się pomylić, mało o tym wspominał! Tylko kilka dni.
- Tygodni – wtrącił
jego brat bliźniak.
- Miesięcy.
- Całe lato.
- Wystarczy już –
powiedziała groźnie. – Wsiadajcie do pociągu, bo w końcu odjedzie.
Przytuliłam ciotkę Lavinię, i obiecawszy uprzednio, że jak tylko znajdę
się w dormitorium wyślę jej Diego z wiadomością, w jakim domu jestem i
wszelkimi informacjami. Diego to nasz puszczyk. Jest już bardzo stary, ale
ciotka pozwoliła mi go zabrać na ten rok do Hogwartu. Powiedziała też, że jeśli
dobrze się sprawię w szkolę, kupi mi moją własną sowę.
Z
pomocą rudych bliźniaków udało mi się wtaszczyć mój kufer i klatkę z Diego do
pociągu. Podziękowałam im uśmiechem, po czym poszłam szukać wolnego przedziału.
Szczęśliwie udało mi się znaleźć jeden, więc szybko do niego weszłam i
umieściłam kufer i klatkę na półce ponad siedzeniami, po czym opadłam na jedno
z nich obok okna. Po chwili drzwi przedziału się otworzyły i stanął w nich
Harry Potter. Uśmiechnęłam się, wykonując zapraszający gest.
- Dzięki –
powiedział niepewnie, układając kufer na półce. – Wszędzie takie tłumy, że
masakra.
- Ale na całe
szczęście już masz wygodny przedział – mrugnęłam do niego. – I jak, Harry?
Wszystko już opanowane?
- Bardzo się boję
szkoły – westchnął. – Ciągle mam wrażenie, że to jakiś głupi żart ze strony
Dursleyów.
- Harry, spokojnie.
To nie jest żaden żart, naprawdę.
Popatrzyłam na jego
twarz, gdzie na czole rysowała się blizna. A
więc to tam on… Moja ręka nieświadomie powędrowała do klatki piersiowej, a
dokładniej jej lewej strony. Znajdowała się tam blizna, ale ja nie pamiętałam,
od czego. Ciocia Lavinia mówiła, że w dzieciństwie upadłam i się skaleczyłam.
Nie byłam w stanie przypomnieć sobie tego.
Moje
rozmyślanie przerwały otwierające się drzwi, w których stanął Ron Weasley.
- Ktoś
tu siedzi? – spytał, wskazując na miejsce przy drzwiach. – Wszędzie pełno.
Harry potrząsnął
głową i chłopiec usiadł. Popatrzyłam przez okno, za którym zaczynały się już
zmieniać krajobrazy. Pozostawiliśmy za sobą Londyn i mknęliśmy przez pola, na
których pasły się krowy.
-
Naprawdę jesteś Harrym Potterem? – przerwał ciszę rudowłosy, a brunet kiwnął
głową.
- Och…
Bo wiesz… myślałem, że Fred i George znowu mnie nabierają – zaczerwienił się aż
po cebulki włosów.
Harry
odsłonił czoło, a naszym oczom ukazała się jasna blizna, którą wcześniej
widziałam już kilka razy.
- A
wiec to tu Sam-Wiesz-Kto…
- Tak – kiwnął głową Potter. –
Ale ja nic z tego nie pamiętam. Tylko mnóstwo zielonego światła.
Wróciłam
pamięcią do moich snów, które nie męczyły mnie często, ale gdy już się pojawiały,
były najgorszymi koszmarami. Czułam w nich nienawiść, wielką nienawiść oraz
strach. A później wszystkie uczucia na chwilę milkły i pojawiało się uczucie
spadania w pustkę. Osuwania się w nicość. Czasem towarzyszył temu jasny
rozbłysk światła, ale nie umiałam zidentyfikować jego koloru.
Kilka minut
później do naszego przedziału wkroczył przestraszony chłopiec.
-
Cześć, przepraszam, nie widzieliście tu może ropuchy? Zgubiła mi się.
- Nie,
nie widzieliśmy. Spokojnie, na pewno się znajdzie – uśmiechnął się Potter. –
Jestem Harry, to jest Maddie i Ron, a ty jak masz na imię?
-
Neville – zająknął się, patrząc niepewnie. – Neville Longbottom.
- Miło
nam cię poznać.
- Muszę
już iść, znaleźć Teodorę. Do zobaczenia – uśmiechnął się, po czym opuścił przedział,
a zamykając drzwi przytrzasnął sobie szatę i się potknął.
Godziny
mijały nam na graniu w karty, poszukiwaniu nowych twarzy w Czekoladowych Żabach
i opowiadaniu sobie o Hogwarcie iw przypadku Harry’ego o różnych aspektach
życia mugoli. Nie spostrzegliśmy się, gdy do Hogwartu zostało już bardzo
niewiele. Drzwi naszego przedziału odsunęły się i stanęła w nich dziewczynka,
chyba z naszego roku, z burzą brązowych loków na głowie i wielkimi przednimi
zębami.
- Nie
widzieliście ropuchy? – spytała, siląc się na zdawkowy ton, chociaż był on
lekko przemądrzały. – Neville swoją zgubił.
- Nie,
niestety – odpowiedział Ron, trzymając w ręce różdżkę, gdyż przymierzał się do
zmienienia koloru sierści swojemu szczurowi.
- Och, robisz czary? No to popatrzmy –
spojrzała na niego z politowaniem i usiadła na siedzeniu.
Weasley
odchrząknął i wyrecytował:
Słoneczko, masełko, stokrotki żółciutkie,
Cyraneczko, żądełko, pieniążki złociutkie
Słoneczko, masełko, stokrotki żółciutkie,
Cyraneczko, żądełko, pieniążki złociutkie
Zmieńcie szczura tego,
głupiego tłustego
Na szczura mądrego i
całkiem żółtego
- Taka szkoda, że nic z tego
nie wyszło – powiedziała, chociaż widać było, że wcale nie jest jej przykro. –
Przebierzcie się, niedługo będziemy w Hogwarcie. Pytałam konduktora.
-
Mogłabyś wyjść? – warknął Ron, który był rozżalony, że nic nie wyszło mu z
czarowania.
Kiedy
tylko drzwi się za nią zamknęły, natychmiast rudzielec zaczął komentować tę
wizytę. Naciągnęliśmy na wierzchnie ubrania swoje szaty i, zgodnie z poleceniem
maszynisty, którego głos przetoczył się po korytarzu, zostawiliśmy swoje kufry
i klatki ze zwierzętami, po czym skierowaliśmy się do wyjścia, gdyż pociąg już
stanął. Wyszliśmy z pociągu i skierowaliśmy się w stronę Hagrida, który
zwoływał wszystkich pierwszoklasistów do siebie.
-
Pirszoroczni! Tutaj, Pirszoroczni! Wszyscy już? To wsiadać do łódek.
Posłuchaliśmy
go i już po chwili nasze łódki mknęły po ciemnej tafli wody. Naszej podróży
towarzyszyły podniecone szepty różnych osób. Harry tak się zapatrzył, że prawie
wypadł, ale Ron w porę go złapał.
- Zaraz
zobaczycie Hogwart – poinformował nas Hagrid i jakby na zawołanie, naszym oczom
ukazał się piękny zamek. Największy, jaki w życiu widziałam. Pierwszy, jaki w
życiu widziałam. Okna były rozjarzone milionami świec. W środku od czasu do
czasu widać było postacie, spieszące się w różne miejsca.
Gdy
wysiedliśmy z łódek, a Neville znalazł swoją ropuchę, podążyliśmy za Hagridem
do zamku, w którego progu czekała już na nas ciocia Minerwa. Poprowadziła nas
do małego pomieszczenia przy wielkiej Sali i kazała doprowadzić się do porządku
przed Ceremonią Przydziału. Rozglądałam się gorączkowo za Draconem. Bardzo
chciałam z nim pomówić, gdyż na wakacjach nie mogliśmy się spotkać. Niestety,
nie było mi dane, gdyż, gdy ujrzałam już te platynowe włosy, widok zasłoniła mi
Hermiona, która bardzo chciała ze mną porozmawiać.
-
Maddie, jak myślisz, gdzie trafisz?
- Co?
Och, nie wiem - mruknęłam, próbując jeszcze go jakoś znaleźć.
- Bo ja
bym chciała do Gryffindoru, choć Ravenclaw też jest chyba dobry – powiedziała.
Widać było, że zdenerwowanie nad nią panowało.
-
Hermiono, trafisz tam, gdzie Tiara wybierze, że będzie dla ciebie najlepiej. Choćby
to nawet miał być Slytherin.
- Co do
tego jestem pewna, że tam nie trafię. Dzieci z mugolskich rodzin nie trafiają
do tego domu – uśmiechnęła się, choć widać było, że to wymuszony gest.
Do
Sali weszła ciocia Minerwa i kazała nam podążyć za sobą. Ustawiliśmy się w
dwójki i wykonaliśmy jej polecenie. Po przekroczeniu progu Wielkiej Sali,
naszym oczom ukazały się tysiące świec wiszących w powietrzu. Sklepienie,
zaczarowane, pokazywało piękne gwiaździste niebo i księżyc zbliżający się do
pełni. Na środku Sali, pomiędzy czterema stołami domów, a nauczycielskim stał
stołek, na którym znajdowała się Tiara.
Gdy
zapanowała cisza, rozdarcie na rondzie kapelusza otwarło się i Tiara odśpiewała
swoją piosenkę:
Może nie jestem śliczna,
Może i łach ze mnie stary,
Lecz choćbyś świat przeszukał,
Tak mądrej nie znajdziesz tiary.
Możecie mieć meloniki,
Możecie nosić panamy,
Lecz jam jest Tiara Losu,
Co jeszcze nie jest zbadany.
Choćbyś swą głowę schował
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam, kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek.
Śmiało, dzielna młodzieży,
Na głowy mnie wkładajcie,
A ja wam zaraz powiem,
Gdzie odtąd zamieszkacie.
Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota.
A może w Hufflepuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi
Hogwarta szkoły są chwalą.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać wam przypadnie
Tam płonie lampa wiedzy,
Tam mędrcem będziesz snadnie.
A jeśli chcecie zdobyć
Druhów gotowych na wiele
Druhów gotowych na wiele
To czeka was Slytherin
Gdzie cenią sobie fortele.
Więc bez lęku, do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest Myśląca Tiara,
Los wam wyznaczę na starcie!
Rozległy się
gromkie brawa, a ciocia podeszła do stołka, trzymając pergamin.
- Kiedy wyczytam nazwisko i imię, dana osoba
nakłada tiarę i siada na stołku. Abbot, Hanna! – z szeregu wystąpiła
dziewczynka o różowej buzi i mysich ogonkach.
- Hufflepuff!
- Bones, Susan!
- Hufflepuff!
- Boot, Terry!
- Ravenclaw!
Ciocia
wyczytywała nazwiska, a każdy podchodził i widać było, że jest zestresowany. W
końcu nadeszła kolej na mnie.
- Evans,
Madeleine!
Na
drżących nogach podeszłam do stołka i wcisnęłam na głowę tiarę. Opadła mi na
oczy, tak że nic nie widziałam. Nagle usłyszałam cichutki głosik tuż przy uchu.
- Duża
odwaga, tak to zrozumiałe. Przebiegłość i inteligencja. Gdzie chciałabyś
trafić?
- Nie
wiem, wszędzie będzie mi dobrze, tak sądzę.
-
Dyplomacja – zabrzmiał głosik. – Dobrze, już wiem. GRYFFINDOR!
Przy
stole najbardziej oddalonym od drzwi zabrzmiały gromkie oklaski. Zdjęłam tiarę
i podeszłam tam. Usiadłam pomiędzy Fredem i Georgem, czekając z
niecierpliwością na przydział Harry’ego, Rona i Dracona. Brunet i rudzielec
trafili do Gryffindoru, na moje nieszczęście Hermiona także, a Malfoy
kontynuując rodzinną tradycję zasilił dom Slytherinu.
__________________________________________________
Przed meczem, bo później nie dam rady :)
nie był betowany, więc za błędy przepraszam :)
słoneczne pozdrowionka
To nieważne, że rozdział był niebetowany. Wiesz co? Wcale mi to nie przeszkadza. Fajnie było móc przypomnieć sobie książkę oraz film - niewielu blogerów tworzy od 'Kamienia Filozoficznego', co jest fajne. Rozbroiła mnie odpowiedź Maddie na pytanie Tiary - 'wszędzie będzie mi dobrze, tak myślę'. Padłam - każdy modliłby się, żeby nie trafić do Slytherinu. Rozdział bardzo fajny.
OdpowiedzUsuńPS. Mam nadzieję, że nie będziesz zła, że piszę tu, a nie w zakładce, ale nie mam siły, żeby jechać do góry i się przenosić do Sowiarni. Chcę Cię zaprosić na nn na sekrety-zamku. I nie musisz informować mnie na asku, ale utworzyłam Sowiarnię u siebie :) Pozdrawiam, Echelon
ŻYCZĘ WENY! ;))
już wszystko ogarnęłam i skomentowałam u Ciebie :) dziękuję za komentarz :) pozdrawiam
Usuńps. również duuużo weny życzę :)
Cóż, zacznę od tego, że zastanawiam się, czy nie "fochnąć" się za to, że nic mi nie powiedziałaś o tym, że zaczęłaś pisać "potterowego" bloga. Więc dziękuję twitterowi, bo zobaczyłam jak innych informujesz i postanowiłam sprawdzić. :D
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie skomentować wszystkie dotychczasowe rozdziały tutaj.
Więc tak, pomysł świetny, oryginalny, więc już masz u mnie dużego plusa. Ale przyczepię się do jednej rzeczy: mąż Minerwy umarł przez ugryzienie jadowitej tentakuli, a James Potter był ścigającym, nie szukającym. I to by byłe jedyne błędy (nie licząc jednej literówki, którą wypatrzyłam gdzieś w rozdziale pierwszym).
Dalej. Notki są ładnie napisane, ale u Ciebie to norma. :3
Błędów, jak już wspominałam, nie wypatrzyłam. No i nie mogę doczekać się ciągu dalszego! :D
Duuuużo Wena życzę! Pozdrawiam, Wisienka. ;D
oueee... wybacz :) następnym razem już będę informować.
UsuńJames to kwestia sporna, jedni mówią, że szukającym, inni, że ścigającym (ale gdzieś w książce było, że Harry jest szukającym, jak ojciec) trzeba by to dokładnie przestudiować :)
męża Minerwy zabiłam na potrzeby opowiadania rękami śmierciożerców, ale dziękuję za zwrócenie uwagi
pozdrawiam ciepło :)
Odnośnie Jamesa, to sama Rowling mówiła, że był ścigającym. ;)
Usuńto to jest sprawa naprawdę sprzeczna, bo skoro Rowling tak mówi, to ok, ale w filmie był szukającym ._.
UsuńNaprawdę się cieszę, że Maddie trafiła do Gryffindoru :) Sama jestem Gryfonką z krwi i kości :D Rozdział przeczytałam migiem :) Masz płynny język i jako jedna z nielicznych zaczynasz od pierwszego roku w Hogwarcie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
Pozdrawiam i życzę weny ;)
dziękuję :)
Usuńjako jedna z nielicznych i się wcale nie dziwię, bo to trochę męczące tak wszystkie książki opisać, żeby przejść do akcji właściwej xD
Pisze ten komentarz już trzeci raz wiec albo mnie szlag trafi albo walne kogoś Cruciatrusem.
OdpowiedzUsuńKoleżanka kilka komentarzy wyżej napisała"każdy modliłby się, żeby nie trafić do Slytherinu" ja wręcz przeciwnie.Modliła bym się żeby nie trafić do żadnego innego domu.Czuję się trochę zawiedziona,że młoda trafiła do Gryfindoru,ale cóż tego się spodziewałam. (jestem Ślizgonką z krwi i kości więc nie miej mi za złe tego ciągłego narzekania).
Hermiona...Nie przypadła do gustu Maddie.To dość dziwne wręcz zaskakujące.
Podsumowując!Rozdział świetny,ale to jak zawsze.Z niecierpliwością czekam na następny. / Alohomora :)
Maddie musiała trafić do Gryffindoru, bo w innym przypadku miałabym problemy z poprowadzeniem fabuły tak, jak bym chciała, więc musisz mi wybaczyć :)
Usuń