środa, 2 lipca 2014

1. List z Hogwartu

31 lipca 1991

       Zielone drzewa chwiały się niespokojnie na wietrze. Zbliżała się burza, czarne chmury już wyszły i zasłoniły nieznośnie gorące tego dnia słońce. Błyskawice już cięły niebo, a grzmoty rozlegały się, odbijając echem od ścian domów. Lato było gorące, lecz zawsze je lubiłam. To jedyny czas, który mogłam spędzić z ciocią Minerwą. W pierwszy dzień września ona wyjeżdżała do Hogwartu, skąd nie wracała aż do czerwca. Wtedy zostawałam z ciocią Lavinią, która była strasznie surowa.
              Była starą panną, co pokazywała przez swój ubiór, postawę, fryzurę i ogólne zachowanie. Również była czarownicą, byłą ekspedientką w jednym ze sklepów na Pokątnej, lecz teraz odeszła już na emeryturę. Wychowywała mnie, gdy cioci Minerwy nie było. Mówiła, że w czasie swojej nauki, podobnie do siostry i szwagra, była w Gryffindorze. Każde napomknięcie o innym domu traktowała, jak największą zniewagę dla jej godności. Ciągle rozpamiętywała lata swej świetności. Ale nie była zła, gdy popiła Ognistej Whisky śpiewała, tańczyła, wywijała na stole i chciała, by zwracać się do niej per Vinnie. Uwielbiała organizować przyjęcia dla wszystkich sąsiadów i czarodziei, którzy pracowali w Ministerstwie Magii, gdzie miała znajomości. Dlatego też w naszym domu często bywały rodziny o tak szacownych nazwiskach, jak Nott, Longbottom, Cromwell, Malfoy czy Black. W ten sposób poznałam jedyną osobę, z którą często korespondowałam, i z którym mogłam się dogadać. Draco Malfoy był, co prawda bardzo skryty w sobie, ale jeśli komuś zaufał, to miał już to zaufanie do końca życia.
             Ciocia Minerwa natomiast była wdową od wielu lat. Po śmierci męża zmieniła nazwisko z powrotem na panieńskie. Nietrudno domyślić się, dlaczego. Zabił go jeden ze śmierciożerców. Ciocia bardzo przeżyła jego śmierć, kochała go nad życie. Nie chciała rozpamiętywać bolesnej straty, więc usunęła wszelkie ślady jego obecności. Jednakże często przesiaduje na cmentarzu, przy jego grobie. Nawet, gdy jest w Hogwarcie, znajduje chwilkę, by przyjechać raz na dwa tygodnie by go odwiedzić.
             Ja sama jestem adoptowana, tak mówiła ciocia Minerwa. Moi rodzice zostali zabici, to z kolei mówiła ciocia Lavinia. Oboje byli czarodziejami, uczęszczali do Hogwartu, byli w Gryffindorze. Tata grał w drużynie quidditcha, był szukającym. Mama natomiast była wybitna z eliksirów. Pochodziła z mugolskiej rodziny, jednak nie przeszkadzało jej to w zdobywaniu wysokich stopniach w przedmiotach nauczanych w Hogwarcie.  Moje nazwisko natomiast urzędowo brzmi Evans. Poza tym jakoś nie kwapiłam się, by poznać nazwisko moich rodziców. Nie miałam pojęcia, co mną kierowało, jednak po prostu nie chciałam go znać. A jeśli to miało zburzyć moje wyobrażenie o nich? Nie, lepiej nie.
           Moje urodziny, dzień trzydziesty pierwszy lipca. Obudziłam się dość wcześnie rano, gdyż w moje okno coś uporczywie stukało. Nie zdziwi mnie fakt, że jest to sowa. Stworzenie wleciało do środka i usiadło z godnością na skraju drewnianego biurka mieszczącego się w rogu. Wyprostowało nóżkę, chcąc się uwolnić od ciężaru listu. Gdy go odwiązywałam, trąciło delikatnie dziobem moją rękę. Wyciągnęłam więc karmę i wsypałam trochę do miski. Niech się naje. Koperta była z lekka żółtawa, na pieczęci widniały cztery zwierzęta: orzeł, borsuk, lew i wąż wokół wielkiej litery H. Adres został wypisany pochyłym, cienkim pismem zielonym atramentem.

Panna Madeleine Evans

Środkowa Sypialnia

Fallen Street 3

Trowbridge

Wiltshire
              Otworzyłam ją i wyciągnęłam złożony na czworo pergamin, który natychmiast rozwinęłam i wyprostowałam. Uśmiech natychmiast pojawił się na mojej twarzy. Dostałam się do Hogwartu! Musiałam to natychmiast pokazać cioci Minerwie. Miałam nadzieję, że się ucieszy. Powinnam od razu napisać też do Dracona. Zbiegłam po schodach i w salonie spotykałam właśnie ją.
  - Ciociu! Dostałam list z Hogwartu! Mogę tam iść do szkoły! Kiedy jedziemy na Pokątną? – pytania wyrzucałam z siebie jednym tchem. Starsza kobieta nie mogła powstrzymać się od uśmiechu, choć był on prawie niewidoczny.
  - Możemy pojechać jutro. Sama potrzebuję zakupić podręczniki do transmutacji, moje już się zużyły.
  - To cudownie! – rzuciłam się jej na szyję i ucałowałam w policzek.
               Odsunęła mnie od siebie powoli, lecz stanowczo. Nie była przyzwyczajona do takiego okazywania czułości, nawet jeśli robił to ktoś jej bliski. Była zbyt zasadnicza. Często zachowywała powagę wobec rzeczy, z których powinna się śmiać, jak na przykład wtedy, gdy ciocia Lavinia, podczas jednego ze swoich przyjęć zaczęła wyśpiewywać Kociołek pełen gorącej miłości Celestyny Warbeck. Śmiał się nawet obecny tam jakiś ważny urzędas. Oczywiście, wszystko w dobrym tonie i wkrótce nikt już nic o tym incydencie nie pamiętał.
              Tej nocy długo nie mogłam zasnąć, jednak w końcu mi się to udało. Nagle obudził mnie donośny huk. Podskoczyłam i spadłam z łóżka. Próbując wpełznąć na nie z powrotem, zauważyłam przewróconą klatkę sowy. Pewnie chciała już lecieć. Mogłam zostawić uchylone drzwiczki. Wypuściłam zwierzę, po czym położyłam się z powrotem.
               Ciocia Minerwa mówiła, że naucza w Hogwarcie transmutacji. Miałam nadzieję, że uda mi się zrozumieć jej przedmiot, chociaż ona sama twierdziła, że jest on trudny i wymaga systematyczności oraz wielu ćwiczeń praktycznych podobnie jak zaklęcia i obrona przed czarną magią. Co ma być, to będzie. W końcu to nie mogło być aż tak trudne. Już nie mogłam się doczekać wyjścia na Pokątną. Tutaj wychodziłam tylko czasem, by spotkać się z Draconem, który mieszkał kilka mil stąd. Mogliśmy się spotykać tylko wtedy, gdy jego rodzice pozwolili mu wyjść. Po powrocie do swojego pokoju natychmiast wyciągnęłam czysty pergamin, zanurzyłam pióro w atramencie i nakreśliłam kilka słów.
Kochany Draconie.
Jak się miewasz? Nie dałbyś rady spotkać się ze mną? Poszlibyśmy na lody, czy coś? Dawno Cię nie widziałam, więc pomyślałam, że może by ten pomysł przeszedł.
Dostałam list z Hogwartu! Bardzo mnie ucieszył. Czy Ty też odczuwasz taką tremę przed pierwszym dniem i Ceremonią Przydziału? Odpisz szybko      
Pozdrawiam ciepło,
Maddie

___________________________________________________________________________
Rodziny, które Lavinia zapraszała na swe przyjęcia miały bardzo dobre maniery, proszę się tu nie sugerować, że jak Malfoyowie to od razu rozpierducha, czy ubliżania. Dystyngowane przyjęcie w dystyngowanym towarzystwie.

Odbiega od kanonu.
Dziękuję za odwiedziny, cieszę się, że prolog Was zaintrygował :)

13 komentarzy:

  1. Zacznijmy od tego, że do Malfoja mam swój stosunek którego raczej nie zmienię. Tak mi się wydaje, że to jest jeden z najdłuższych rozdziałów jakie napisałaś. I oby tak dalej. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kochana, tutaj będą jeszcze dłuższe, o tym mogę Cię zapewnić :)

      Usuń
  2. Cóż widzę, że jednak zaczęłaś trochę inaczej niż się spodziewałaś. Maddie kompletnie nie ma pojęcia kim jest ani nic. W sumie to dobrze. Chociaż i z czymś takim się spotykałam. No jednak dalej czekam na rozwój akcji.
    Pozdrawiam, Lady Spark
    [wczorajszy-sen] <--- opowiadanie Potterowskie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :) Twoje opowiadanie już prawie kończę czytać, więc komentarz powinien się pojawić pod ostatnim postem :D

      Usuń
  3. Widzę, że na główną bohaterkę opowiadania wybrałaś... siostrę Harry'ego. Zwykle bardzo sceptycznie patrzę na tego typu pomysły, według mnie trzeba mieć naprawdę dobry pomysł, albo pisać bardzo dobrze, jeśli chce się mocno zmieniać kanon. Ale wcale nie jestem aż taka wredna i powiem szczerze, że i prolog i pierwszy rozdział wyszły Ci ciekawe, szczególnie Minerwa jako "mama" - trochę szalone, ale przecież bez serca też nie była :). A do tego rana Madeleine, ten wątek podobał mi się najbardziej. Może będzie kolejnym horkruksem? (biedne dziecko ^^)
    Będę wpadać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Minerwa jako "mama" to dla mnie duże wyzwanie.
      Sama sceptycznie podchodzę do wprowadzania bohaterów niekanonicznych do opowiadań tego typu, ale od czegoś jest to "fan fiction" więc trzeba korzystać :D dziękuję za odwiedzinki :)

      Usuń
  4. Jeny skasował mi się komentarz... Widzę, że spam z bloga przeniósł się na mojego aska :P Ale to w sumie nawet lepiej ;) Prolog mnie zaintrygował, a ten rozdział to przebił moje najśmielsze oczekiwania. Fajnie, że piszesz o siostrze Harry'ego - lubię tego typu opowiadania. Nigdy w życiu nie wpadłabym na pomysł... Minerwa jako ciotka... Nigdy w życiu nie przyszłoby mi to do głowy, dlatego duży ukłon w twoją stronę. Dobrze, że odbiega od kanonu, bo wtedy jest większa szansa, że stworzysz coś bardziej swojego. Po pierwsze: rozdział przeszedł moje najśmielsze oczekiwania, po drugie: nienawidzę MALFOY'AAA.

    Pozdrawiam, Echelon :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teraz Ci będę spamować na asku, przynajmniej bloga nie zaśmiecę :)
      ale czemu? Draco jest faajny, ale mało go w książce i to nie z tej dobrej strony... każdy ma jakieś serce (nawet Minerwa i nawet Draco) :D

      Usuń
  5. Młoda nie wie kim jest i to właśnie mnie w tym wszystkim bardzo intryguje.Jestem ciekawa co będzie gdy rozpocznie naukę w Hogwarcie.
    I kolejny + jakim jest Draco!Uwielbiam Ślizgonów i bardzo cieszy mnie ich obecność w tym opowiadaniu.Tak sobie gdybam do jakiego domu trafi.W końcu Tiara proponowała Harremu właśnie Slitherin a skoro są rodzeństwem to podejrzewam że również jej to zaproponuję.
    Bardzo podoba mi się twój styl pisania i pomysł.Trzymam kciuki aby wena się utrzymywała!
    PS.Wybacz mi proszę te przypuszczenia u góry czasami po prostu lubię głośno pomyśleć.

    Pozdrawiam gorąco Alohomora :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też bardzo lubię Ślizgonów, chociaż wiadomo, jacy oni są :D
      a kto wie, co Tiara będzie proponować Maddie? :D nikt nie wie, o czym ona rozmawia z poszczególnymi uczniami, nie?:P

      Usuń
  6. Hej.:)
    Na Twojego bloga wpadłam, ponieważ zostawiłaś mi swoją reklamę na moim blogu. Przeczytałam i prolog i pierwszy rozdział. Historia jak na razie jest dopiero w fazie rozwijania się i naprawdę niewiele można o niej powiedzieć. Fabuła zapowiada się jednak całkiem ciekawie. Lavinia zapowiada się całkiem fajnie.:P Dobrze radzisz sobie ze słowami, tekst jest lekki i przyjemny do czytania. Wygląd bloga też jest spoko. No cóż, życzę mnóstwa weny i wytrwałości w pisaniu.:) Byłoby mi miło, gdybyś odwdzięczyła się komentarzem pod moją pracą/moim blogiem - o czym mówiłam w swojej zakładce spam.
    Pozdrawiam serdecznie,
    la_tua_cantante_

    dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nadrabiam u Ciebie, więc dziś pojawi się komentarz :) dziękuję za odwiedziny :)

      Usuń
  7. Wiadomo, że Malfoyowie potrafili się zachować, tylko... trochę to naciągane, że siostra McGonagall zadaje się zarówno z ludźmi z dawnego Zakonu, jak i z Malfoyami i resztą.

    OdpowiedzUsuń