31 lipca 1991
Zielone drzewa chwiały się niespokojnie
na wietrze. Zbliżała się burza, czarne chmury już wyszły i zasłoniły nieznośnie
gorące tego dnia słońce. Błyskawice już cięły niebo, a grzmoty rozlegały się,
odbijając echem od ścian domów. Lato było gorące, lecz zawsze je lubiłam. To
jedyny czas, który mogłam spędzić z ciocią Minerwą. W pierwszy dzień września
ona wyjeżdżała do Hogwartu, skąd nie wracała aż do czerwca. Wtedy zostawałam z
ciocią Lavinią, która była strasznie surowa.
Była starą panną, co pokazywała
przez swój ubiór, postawę, fryzurę i ogólne zachowanie. Również była
czarownicą, byłą ekspedientką w jednym ze sklepów na Pokątnej, lecz teraz
odeszła już na emeryturę. Wychowywała mnie, gdy cioci Minerwy nie było. Mówiła,
że w czasie swojej nauki, podobnie do siostry i szwagra, była w Gryffindorze.
Każde napomknięcie o innym domu traktowała, jak największą zniewagę dla jej
godności. Ciągle rozpamiętywała lata swej świetności. Ale nie była zła, gdy
popiła Ognistej Whisky śpiewała, tańczyła, wywijała na stole i chciała, by
zwracać się do niej per Vinnie. Uwielbiała organizować przyjęcia dla wszystkich
sąsiadów i czarodziei, którzy pracowali w Ministerstwie Magii, gdzie miała
znajomości. Dlatego też w naszym domu często bywały rodziny o tak szacownych
nazwiskach, jak Nott, Longbottom, Cromwell, Malfoy czy Black. W ten sposób poznałam
jedyną osobę, z którą często korespondowałam, i z którym mogłam się dogadać.
Draco Malfoy był, co prawda bardzo skryty w sobie, ale jeśli komuś zaufał, to miał
już to zaufanie do końca życia.
Ciocia Minerwa natomiast była wdową
od wielu lat. Po śmierci męża zmieniła nazwisko z powrotem na panieńskie.
Nietrudno domyślić się, dlaczego. Zabił go jeden ze śmierciożerców. Ciocia
bardzo przeżyła jego śmierć, kochała go nad życie. Nie chciała rozpamiętywać
bolesnej straty, więc usunęła wszelkie ślady jego obecności. Jednakże często przesiaduje
na cmentarzu, przy jego grobie. Nawet, gdy jest w Hogwarcie, znajduje chwilkę,
by przyjechać raz na dwa tygodnie by go odwiedzić.
Ja sama jestem adoptowana, tak mówiła
ciocia Minerwa. Moi rodzice zostali zabici, to z kolei mówiła ciocia Lavinia. Oboje
byli czarodziejami, uczęszczali do Hogwartu, byli w Gryffindorze. Tata grał w
drużynie quidditcha, był szukającym. Mama natomiast była wybitna z eliksirów.
Pochodziła z mugolskiej rodziny, jednak nie przeszkadzało jej to w zdobywaniu
wysokich stopniach w przedmiotach nauczanych w Hogwarcie. Moje nazwisko natomiast urzędowo brzmi Evans.
Poza tym jakoś nie kwapiłam się, by poznać nazwisko moich rodziców. Nie miałam pojęcia,
co mną kierowało, jednak po prostu nie chciałam go znać. A jeśli to miało zburzyć
moje wyobrażenie o nich? Nie, lepiej nie.
Moje urodziny, dzień trzydziesty
pierwszy lipca. Obudziłam się dość wcześnie rano, gdyż w moje okno coś
uporczywie stukało. Nie zdziwi mnie fakt, że jest to sowa. Stworzenie wleciało
do środka i usiadło z godnością na skraju drewnianego biurka mieszczącego się w
rogu. Wyprostowało nóżkę, chcąc się uwolnić od ciężaru listu. Gdy go odwiązywałam,
trąciło delikatnie dziobem moją rękę. Wyciągnęłam więc karmę i wsypałam trochę
do miski. Niech się naje. Koperta była z lekka żółtawa, na pieczęci widniały
cztery zwierzęta: orzeł, borsuk, lew i wąż wokół wielkiej litery H. Adres
został wypisany pochyłym, cienkim pismem zielonym atramentem.
Panna Madeleine Evans
Środkowa Sypialnia
Fallen Street 3
Trowbridge
Wiltshire
Otworzyłam ją i wyciągnęłam złożony na
czworo pergamin, który natychmiast rozwinęłam i wyprostowałam. Uśmiech
natychmiast pojawił się na mojej twarzy. Dostałam się do Hogwartu! Musiałam to
natychmiast pokazać cioci Minerwie. Miałam nadzieję, że się ucieszy. Powinnam
od razu napisać też do Dracona. Zbiegłam po schodach i w salonie spotykałam
właśnie ją.
- Ciociu! Dostałam list z Hogwartu! Mogę tam
iść do szkoły! Kiedy jedziemy na Pokątną? – pytania wyrzucałam z siebie jednym
tchem. Starsza kobieta nie mogła powstrzymać się od uśmiechu, choć był on
prawie niewidoczny.
- Możemy pojechać jutro. Sama potrzebuję
zakupić podręczniki do transmutacji, moje już się zużyły.
- To cudownie! – rzuciłam się jej na szyję i ucałowałam
w policzek.
Odsunęła mnie od siebie powoli,
lecz stanowczo. Nie była przyzwyczajona do takiego okazywania czułości, nawet
jeśli robił to ktoś jej bliski. Była zbyt zasadnicza. Często zachowywała powagę
wobec rzeczy, z których powinna się śmiać, jak na przykład wtedy, gdy ciocia
Lavinia, podczas jednego ze swoich przyjęć zaczęła wyśpiewywać Kociołek
pełen gorącej miłości Celestyny Warbeck. Śmiał się nawet obecny tam jakiś
ważny urzędas. Oczywiście, wszystko w dobrym tonie i wkrótce nikt już nic o tym
incydencie nie pamiętał.
Tej nocy długo nie mogłam zasnąć,
jednak w końcu mi się to udało. Nagle obudził mnie donośny huk. Podskoczyłam i
spadłam z łóżka. Próbując wpełznąć na nie z powrotem, zauważyłam przewróconą
klatkę sowy. Pewnie chciała już lecieć. Mogłam zostawić uchylone drzwiczki.
Wypuściłam zwierzę, po czym położyłam się z powrotem.
Ciocia Minerwa mówiła, że naucza
w Hogwarcie transmutacji. Miałam nadzieję, że uda mi się zrozumieć jej
przedmiot, chociaż ona sama twierdziła, że jest on trudny i wymaga
systematyczności oraz wielu ćwiczeń praktycznych podobnie jak zaklęcia i obrona
przed czarną magią. Co ma być, to będzie. W końcu to nie mogło być aż tak
trudne. Już nie mogłam się doczekać wyjścia na Pokątną. Tutaj wychodziłam tylko
czasem, by spotkać się z Draconem, który mieszkał kilka mil stąd. Mogliśmy się
spotykać tylko wtedy, gdy jego rodzice pozwolili mu wyjść. Po powrocie do
swojego pokoju natychmiast wyciągnęłam czysty pergamin, zanurzyłam pióro w
atramencie i nakreśliłam kilka słów.
Kochany Draconie.
Jak się miewasz? Nie dałbyś rady spotkać się ze mną? Poszlibyśmy na lody, czy coś? Dawno Cię nie widziałam, więc pomyślałam, że może by ten pomysł przeszedł.
Dostałam list z Hogwartu! Bardzo mnie
ucieszył. Czy Ty też odczuwasz taką tremę przed pierwszym dniem i Ceremonią Przydziału? Odpisz szybko
Pozdrawiam
ciepło,
Maddie
___________________________________________________________________________
Rodziny, które Lavinia zapraszała na swe przyjęcia miały bardzo dobre maniery, proszę się tu nie sugerować, że jak Malfoyowie to od razu rozpierducha, czy ubliżania. Dystyngowane przyjęcie w dystyngowanym towarzystwie.
Odbiega od kanonu.
Dziękuję za odwiedziny, cieszę się, że prolog Was zaintrygował :)
Zacznijmy od tego, że do Malfoja mam swój stosunek którego raczej nie zmienię. Tak mi się wydaje, że to jest jeden z najdłuższych rozdziałów jakie napisałaś. I oby tak dalej. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńkochana, tutaj będą jeszcze dłuższe, o tym mogę Cię zapewnić :)
UsuńCóż widzę, że jednak zaczęłaś trochę inaczej niż się spodziewałaś. Maddie kompletnie nie ma pojęcia kim jest ani nic. W sumie to dobrze. Chociaż i z czymś takim się spotykałam. No jednak dalej czekam na rozwój akcji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Lady Spark
[wczorajszy-sen] <--- opowiadanie Potterowskie :)
dziękuję :) Twoje opowiadanie już prawie kończę czytać, więc komentarz powinien się pojawić pod ostatnim postem :D
UsuńWidzę, że na główną bohaterkę opowiadania wybrałaś... siostrę Harry'ego. Zwykle bardzo sceptycznie patrzę na tego typu pomysły, według mnie trzeba mieć naprawdę dobry pomysł, albo pisać bardzo dobrze, jeśli chce się mocno zmieniać kanon. Ale wcale nie jestem aż taka wredna i powiem szczerze, że i prolog i pierwszy rozdział wyszły Ci ciekawe, szczególnie Minerwa jako "mama" - trochę szalone, ale przecież bez serca też nie była :). A do tego rana Madeleine, ten wątek podobał mi się najbardziej. Może będzie kolejnym horkruksem? (biedne dziecko ^^)
OdpowiedzUsuńBędę wpadać :)
Minerwa jako "mama" to dla mnie duże wyzwanie.
UsuńSama sceptycznie podchodzę do wprowadzania bohaterów niekanonicznych do opowiadań tego typu, ale od czegoś jest to "fan fiction" więc trzeba korzystać :D dziękuję za odwiedzinki :)
Jeny skasował mi się komentarz... Widzę, że spam z bloga przeniósł się na mojego aska :P Ale to w sumie nawet lepiej ;) Prolog mnie zaintrygował, a ten rozdział to przebił moje najśmielsze oczekiwania. Fajnie, że piszesz o siostrze Harry'ego - lubię tego typu opowiadania. Nigdy w życiu nie wpadłabym na pomysł... Minerwa jako ciotka... Nigdy w życiu nie przyszłoby mi to do głowy, dlatego duży ukłon w twoją stronę. Dobrze, że odbiega od kanonu, bo wtedy jest większa szansa, że stworzysz coś bardziej swojego. Po pierwsze: rozdział przeszedł moje najśmielsze oczekiwania, po drugie: nienawidzę MALFOY'AAA.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Echelon :)
teraz Ci będę spamować na asku, przynajmniej bloga nie zaśmiecę :)
Usuńale czemu? Draco jest faajny, ale mało go w książce i to nie z tej dobrej strony... każdy ma jakieś serce (nawet Minerwa i nawet Draco) :D
Młoda nie wie kim jest i to właśnie mnie w tym wszystkim bardzo intryguje.Jestem ciekawa co będzie gdy rozpocznie naukę w Hogwarcie.
OdpowiedzUsuńI kolejny + jakim jest Draco!Uwielbiam Ślizgonów i bardzo cieszy mnie ich obecność w tym opowiadaniu.Tak sobie gdybam do jakiego domu trafi.W końcu Tiara proponowała Harremu właśnie Slitherin a skoro są rodzeństwem to podejrzewam że również jej to zaproponuję.
Bardzo podoba mi się twój styl pisania i pomysł.Trzymam kciuki aby wena się utrzymywała!
PS.Wybacz mi proszę te przypuszczenia u góry czasami po prostu lubię głośno pomyśleć.
Pozdrawiam gorąco Alohomora :)
ja też bardzo lubię Ślizgonów, chociaż wiadomo, jacy oni są :D
Usuńa kto wie, co Tiara będzie proponować Maddie? :D nikt nie wie, o czym ona rozmawia z poszczególnymi uczniami, nie?:P
Hej.:)
OdpowiedzUsuńNa Twojego bloga wpadłam, ponieważ zostawiłaś mi swoją reklamę na moim blogu. Przeczytałam i prolog i pierwszy rozdział. Historia jak na razie jest dopiero w fazie rozwijania się i naprawdę niewiele można o niej powiedzieć. Fabuła zapowiada się jednak całkiem ciekawie. Lavinia zapowiada się całkiem fajnie.:P Dobrze radzisz sobie ze słowami, tekst jest lekki i przyjemny do czytania. Wygląd bloga też jest spoko. No cóż, życzę mnóstwa weny i wytrwałości w pisaniu.:) Byłoby mi miło, gdybyś odwdzięczyła się komentarzem pod moją pracą/moim blogiem - o czym mówiłam w swojej zakładce spam.
Pozdrawiam serdecznie,
la_tua_cantante_
dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com
nadrabiam u Ciebie, więc dziś pojawi się komentarz :) dziękuję za odwiedziny :)
UsuńWiadomo, że Malfoyowie potrafili się zachować, tylko... trochę to naciągane, że siostra McGonagall zadaje się zarówno z ludźmi z dawnego Zakonu, jak i z Malfoyami i resztą.
OdpowiedzUsuń