11 maja 1992
Przy
śniadaniu siedzieliśmy cicho. Nasz dom stracił sto pięćdziesiąt punktów jednej
nocy. Jak to możliwe? Gdy Harry i Hermiona wracali po oddaniu Norberta w
bezpieczne ręce, zapomnieli peleryny niewidki, i w rezultacie złapał ich Filch.
Jak się okazało, Neville również znajdował się poza sypialnią. No i Malfoy też,
ale najmniej mnie obchodził. Ron znajdował się ciągle w skrzydle szpitalnym,
ale prognozowaliśmy, że niedługo do nas wróci. Harry, Hermiona i Neville
dzisiaj mieli odrabiać szlaban z Hagridem w Zakazanym Lesie.
Zjadłam
swoją owsiankę i ruszyłam w stronę drzwi, zakładając na ramię torbę, gdy
usłyszałam pogardliwe prychnięcie z korytarza. Spojrzałam w tamtą stronę i
zobaczyłam Malfoya w towarzystwie swoich dwóch osiłków. Blondyn podszedł do
mnie, ale odepchnęłam go, by móc przejść. On złapał mnie za ramię, co sprawiło,
że musiałam się zatrzymać.
- Evans
– rzekł tak, bym tylko ja mogła go usłyszeć. – Czemu ty nie masz szlabanu,
przecież też wiedziałaś, że ten zidiociały gajowy hoduje sobie smoka? Powinnaś
też być ukarana.
- Nie
wsadzaj nosa w nie swoje sprawy – warknęłam,
wyrywając się z uścisku. – A poza tym, to nie ja szlajałam się jak głupia po
zamku w nocy i dałam się złapać woźnemu.
-
Odszczekaj to – krzyknął Malfoy, puszczając moją rękę.
- Taki
chojrak jesteś? - zadrwiłam. – Teraz mi
ubliżasz, a kto mnie w zimie przepraszał? Co? – spytałam, widząc jego minę na
te słowa. – Co? Wstydzisz się? Wstydzisz się przyznać, że się zadawałeś ze mną, zanim poszliśmy do szkoły? Jesteś beznadziejnym
bubkiem, wiesz? Daj znać, jak zmądrzejesz. Ach… zapomniałam, to się nie stanie.
Był
wściekły i ja to widziałam. Wyciągnął różdżkę, więc natychmiast zrobiłam to samo .
Mierzyliśmy się wzrokiem, oceniając, co drugie z nas zrobi. Twarz Dracona
wykrzywiona była w grymasie wściekłości, ale oczy nie. W oczach, tych zimnych,
szarych oczach, widziałam wstyd.
- Co tu
się dzieje? – usłyszałam za sobą głos profesora Flitwicka. – Schowajcie
natychmiast te różdżki! Minus pięć punktów dla waszych domów. Rozejść się, no
już.
Poczułam,
jak ktoś kładzie rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego
brata, który mierzył nienawistnym wzrokiem Dracona. Schowałam różdżkę do
kieszeni, widząc, że Malfoy odpuścił, i poszłam z bratem na lekcję historii
magii. Harry był nieswój. Nie dziwiłam mu się, w końcu znienawidził go cały
Gryffindor. Usiadłam obok niego, dokładnie w drugiej ławce przy oknie i
pogrążyłam się w letargu, gdy profesor Binns zaczął opowiadać o polowaniach na
czarownice w średniowieczu, od czasu do czasu zapisując ważniejszą datę czy
nazwisko.
4 czerwca 1992
Egzaminy
ruszyły pełną parą. Przed południem teoria, później praktyka. Stres wyparował,
ponieważ większość testów była prosta,
to znaczy ja umiałam odpowiedzieć na pytania.
Hermiona po każdym egzaminie roztrząsała zadania
jeszcze raz, co doprowadzało do szału Rona, Harry’ego i mnie też. Harry
opowiedział mi, co widział na polanie w nocy, gdy miał szlaban w Zakazanym
Lesie. Przestraszyłam się bardzo, w końcu mógł zginąć, ale szczęśliwie nic mu
się nie stało. Kazał mi przysiąc, że nikomu nie powiem. Nie wiedzieli nawet Ron
i Hermiona. W wolnej chwili Harry roztrząsał to wydarzenie, podejrzewając profesora
Snape’a o to, że chce wykraść kamień filozoficzny z Hogwartu. Nie chciało mi
się wierzyć, że to właśnie nauczyciel eliksirów był do tego zdolny. Owszem, nie
wzbudzał sympatii uczniów, ale jednak profesor Dumbledore musiał mu ufać, bo
powierzył mu tutaj stanowisko.
Od
kilku dni bolała mnie blizna, którą miałam od zawsze. Pulsowała, a ja coraz
częściej odczuwałam negatywne emocje, jak złość, ale i strach, a przede
wszystkim ból. Nie chciałam nikomu mówić, w końcu przejdzie. Harry również
uskarżał się na ból, jednak jego przypadłość miała swoje źródło w bliźnie po
tragicznej nocy, gdy zginęli nasi rodzice. Nie wiedzieliśmy, co to znaczy, ale
jedno było pewne - nic dobrego.
Maraton
egzaminowy tak naprawdę dobiegł końca. Siedziałam z Harrym, Ronem i Hermioną na
błoniach, obserwując innych uczniów i rozmawiając o Hagridzie. I wtedy wszystko
stało się jasne. Harry połączył fakty. Hagrid musiał wiedzieć, jak przejść koło
Puszka bez narażenia się na pogryzienie. A jeśli wygadał to komuś? A jeśli
wygadał się temu, kto chciał ukraść Kamień Filozofów? Zdecydowaliśmy pobiec do
Hagrida, który potwierdził naszą teorię. Jakiś nieznajomy pytał go o Puszka.
Przerażeni
biegliśmy w stronę zamku, a w głowach kołatało nam się jedynie dziś w nocy. Dzisiaj to nastąpi. Na korytarzu
ujrzałam ciocię Minerwę. Natychmiast do niej podbiegłam.
-
Ciociu – wysapałam. – Czy profesor Dumbledore jest u siebie?
- Na
litość boską, Madeleine, co tu się wyprawia? – spojrzała na mnie dziwnie. –
Nie, dyrektora nie ma. Otrzymał pilną sowę z Londynu i natychmiast się tam
udał. A dlaczego pytasz?
- Pani
profesor, chodzi o kamień filozoficzny - powiedział Harry, który znalazł się tuż przy nas.
-
Pannie Potter, nie wiem, skąd to wiecie ani jak się dowiedzieliście, ale
musicie wiedzieć, że jest on bardzo dobrze chroniony, nic mu nie grozi. A ty,
Madeleine, nie spodziewałam się, że będziesz zaprzątać sobie głowę nieistotnymi
dla ciebie rzeczami.
Odeszła,
a jej czarna szata falowała za nią. Spojrzeliśmy po sobie zrezygnowani i
przerażeni.
-
Musimy coś zrobić – powiedział Harry. – Bo inaczej Snape wykradnie kamień!
-
Harry, ty nawet nie wiesz, czy to on! – krzyknęłam, będąc coraz bardziej
zdenerwowana.
- Ja
wiem, że to on! – odpowiedział brunet. – Maddie, zrozum, że to wszystko do
niego pasuje.
Spojrzałam
na Rona i Hermionę, którzy mieli miny, jakby zupełnie nie wiedzieli, co powiedzieć.
I prawdopodobnie tak było.
-
Dzisiaj w nocy tam pójdę – rzekł Harry po chwili namysłu.
-
Przecież ty nawet nie wiesz, jakie zaklęcia strzegą tego kamienia –
powiedziałam pełna obaw.
- Mam
pelerynę niewidkę – odparł.
-
Pójdziemy z tobą – powiedział Ron.
-
Harry, chyba nie myślałeś, że cię zostawimy. – Do rozmowy włączyła się Hermiona.
– Peleryna jest duża, pomieści nas.
- Nie
wszyscy się zmieszczą – mruknął Harry. – Nawet nie myślcie, że pozwolę wam się
narażać.
-
Podacie to hasło? – ze zdziwieniem stwierdziłam, że doszliśmy do wieży
Gryffindoru, a Gruba Dama z niecierpliwością czeka, aż będzie mogła nas
przepuścić.
Po
wejściu do pokoju wspólnego, usiedliśmy w najciemniejszym kącie i nadal rozmawialiśmy o wyprawie. Byłam pełna obaw, a ponadto
miałam pewność, że gdyby ciocia Minerwa dowiedziała się, że brałam w tym udział, bez wahania wyrzuciłaby
mnie z domu i w ogóle znienawidziła.
- Ja
nie mogę z wami iść – powiedziałam, czując wyrzuty sumienia, że zostawiam brata
w takiej sytuacji. – Ciocia Minerwa jest moją opiekunką, gdyby coś się stało…
Miałaby kłopot nie tylko jako nauczyciel…
-
Maddie, więc ty poinformujesz profesora Dumbledore’a – zaproponował Harry. –
Gdy tylko wróci, twoja ciocia na pewno by ci o tym powiedziała, gdybyś
poprosiła. A on będzie musiał ci uwierzyć, bo dlaczego miałabyś kłamać?
- To
dobry pomysł. Profesor McGonagall przecież też będzie musiała uwierzyć Maddie, w końcu przecież zna ją, tak? – ucieszyła się Hermiona.
- O
której? – zapytałam tylko, przystając na propozycję, ale nie uspokoiło to moich
obaw. Przecież coś mogło im się stać. Zwłaszcza Harry’emu, jeśli chciał temu
komuś przeszkodzić, a ten ktoś mógł być nieobliczalny!
- Około
dziesiątej wieczorem.
Jak
ustaliliśmy, tak się stało. Po kolacji zapytałam
ciocię, czy nie wie, kiedy wróci profesor Dumbledore. Odpowiedziała, że
powinien być w swoim gabinecie już jutro rano, a ja zmartwiałam. Jak mogłam mu
opowiedzieć o tym, skoro go nie było? Nagle wpadłam na pomysł. A gdyby wysłać
mu sowę? Nie… przecież nawet nie wiedziałam, gdzie dyrektor obecnie się
znajduje.
Harry,
Ron i Hermiona siedzieli w pokoju wspólnym, czekając aż ten się wyludni. I
faktycznie około dziesiątej w pomieszczeniu byli już tylko oni i ja, ponieważ chciałam sprawdzić, czy już poszli. Postanowiłam powziąć jeszcze jedną próbę, a mianowicie chciałam
iść do gabinetu dyrektora i poczekać na niego przy wejściu, żeby poinformować
go o całych zajściach, gdy tylko się tam pojawi. A logicznym był przecież fakt,
że po powrocie najpierw pójdzie do swojego gabinetu.
- Nie
pozwolę wam… Ja… Ja będę się bił – usłyszałam rozpaczliwy głos Neville’a
Longbottoma, który wyrwał mnie z rozmyślań i planów.
- Petrificus totalus! – zawołała Hermiona.
– Przykro mi, Neville.
Odczekałam
chwilę, gdy wyszli i podbiegłam do Neville’a. Biedaczek przewrócił się twarzą
do ziemi. Natychmiast wypowiedziałam przeciwzaklęcie.
-
Maddie, czy ty… Ty wiedziałaś o tym?
- Nie,
Neville, idź spać – starałam się go szybko
pozbyć. Jeśli miałam teraz opuścić wieżę Gryffindoru, to bez świadków. Nie
byłam zdziwiona, gdy nie posłuchał. Udało mi się go jednak przekonać, by się położył.
Gdy
przeszłam przez dziurę za portretem Grubej Damy, nie miałam zielonego pojęcia,
czy powinnam udać się do dyrektora, czy do cioci Minerwy. Odczuwałam coraz
większą euforię, ale nie miałam pojęcia dlaczego. Puściłam się biegiem w stronę
gabinetu dyrektora. Byłam już prawie na miejscu, gdy zza rogu wyszła postać
cioci Minerwy.
-
Madeleine? Na litość boską! Co ty tutaj robisz o tak późnej porze? Lepiej,
żebyś miała dobrą wymówkę, bo inaczej odbiorę Gryffindorowi kolejne punkty,
mimo iż jestem opiekunem tego domu.
-
Ciociu, musisz mnie wysłuchać. Kiedy wróci profesor Dumbledore? To jest
naprawdę bardzo ważne. Harry, kamień filozoficzny, on myśli, że to profesor
Snape – powiedziałam na jednym wydechu, a gdy ciocia zrobiła minę, jakbym była
niezrównoważona umysłowo i rozważała, czy nie oddać mnie pod opiekę na oddziale
psychiatrycznym w świętym Mungu, zwątpiłam.
-
Minerwo, nie wiń Madeleine, że jej słowa brzmią jak niedorzeczność – usłyszałam
ciepły głos profesora Dumbledore’a. – Maddie, opowiedz wszystko.
Wzięłam
wdech i opowiedziałam o wszystkim. O naszych
podejrzeniach, o tym wszystkim, o czym opowiadał mi Harry, o podsłuchanej przez
niego rozmowie profesorów Snape’a i Quirella, o rozmowie z Hagridem, tutaj wyraziłam nadzieję, że dyrektor nie wyciągnie
konsekwencji wobec gajowego. A na koniec powiedziałam, że Harry, Ron i Hermiona
poszli dziś do miejsca, w którym ukryty jest kamień.
-
Dziękuję ci, Maddie, że mnie poinformowałaś. Możesz spokojnie iść spać, nie
martw się o przyjaciół i brata, nic im nie będzie – uśmiechnął się
dobrodusznie.
Wciąż
pełna obaw, że może być za późno, poszłam do wieży Gryffindoru i położyłam się
do łóżka, jednak tej nocy nie zasnęłam. Przewracałam się z boku na bok, a w pewnym momencie poczułam silny strach, nienawiść i ból. Nie wiedziałam, co to było.
5 czerwca 1992
Dzisiaj
był ostatni dzień roku szkolnego. Podczas uczty pożegnalnej miał być wyłoniony
dom, który zdobył najwięcej punktów i dostanie w nagrodę puchar domów.
Spakowałam szybko swój kufer, znajdując ubrania porozrzucane w najróżniejszych
częściach dormitorium, po czym zbiegłam do Skrzydła Szpitalnego, w którym
znajdował się Harry. Niestety, pani Pomfrey mnie nie wpuściła, twierdząc, że
jest na to zbyt osłabiony. Zostawiłam mu więc paczkę czekoladowych żab, po czym
wróciłam do pokoju wspólnego, w którym panował niezwykły rozgardiasz.
Każdy
szukał swoich rzeczy. A wieczorem, gdy już wszyscy byli spakowani, nadeszła
uczta. Weszłam do Wielkiej Sali, w której królowały barwy Slytherinu. Zieleń i
srebro były tak wyraziste, że aż oczy bolały. Wszyscy usiedli, a profesor
Dumbledore wstał, by powiedzieć kilka słów. I wtedy do pomieszczenia wszedł mój
brat. Wyglądał na osłabionego, ale szczęśliwego. W Sali rozległy się podniecone
szepty.
- Minął
kolejny rok – zaczął profesor, gdy Harry usiadł pomiędzy Ronem a mną. – Jeszcze
jeden rok dobiegł końca, a ja muszę was trochę pomęczyć ględzeniem staruszka,
zanim zatopimy zęby w tych wybornych potrawach. Cóż to był za rok! Na szczęście
wasze głowy są teraz trochę mniej puste, niż na początku… i macie całe lato na
opróżnienie ich przed początkiem następnego roku… A teraz, jak mi się wydaje,
muszę przejść do ogłoszenia wyników waszego współzawodnictwa. Oto, jak się
przedstawia tabela: czwarte miejsce zajmuje Gryffindor, trzysta dwanaście
punktów, trzecie Hufflepuff, trzysta pięćdziesiąt dwa punkty, Ravenclaw ma
czterysta dwadzieścia sześć punktów, a Slytherin czterysta siedemdziesiąt dwa.*
Wrzawa,
jaką zrobili Ślizgoni była nie do opisania. Hałas był tak głośny, że chciałam,
żeby już byli cicho. Zobaczyłam Malfoya, który miał niezwykle triumfujący wyraz
twarzy.
- Tak,
tak, dobrze się spisaliście, Ślizgoni – rzekł dyrektor. – Trzeba jednak wziąć
pod uwagę ostatnie wydarzenia.*
W
Sali zaległa kompletna cisza, słyszałam przelatującą gdzieś niedaleko osę. Z
twarzy Ślizgonów spełzły uśmiechy, jakby obawiali się, że ktoś może im zabrać zwycięstwo.
I, jeśli tak było, to mieli rację. Profesor Dumbledore przyznał dodatkowe
punkty Ronowi, Hermionie, Harry’emu oraz Neville’owi, dzięki czemu
wyprzedziliśmy Slytherin i to my wygraliśmy Puchar Domów. Nie mogłam w to
uwierzyć, miałam nadzieję, że to nie był sen.
Czas
minął szybko i nim się obejrzałam, mknęliśmy przez pola i łąki, wracając do
Londynu. W czasie podróży graliśmy w gargulki, pogryzaliśmy różne słodycze i
rozprawialiśmy o mało istotnych sprawach.
-
Harry, nawet nie myśl, że nie dostaniesz ode mnie deszczu sów – przytuliłam go,
gdy wysiedliśmy już z pociągu, by wrócić do swoich domów. – Trzymaj się tam,
nie daj się Dursleyom. Dasz radę, braciszku.
Wuj
Vernon czekał na Harry’ego tuż przy barierce, będącej przejściem do świata
mugoli. Miałam nadzieję, że wakacje mojego brata będą udane.
- Do
zobaczenia w lecie! – krzyknął jeszcze Ron, machając nam na pożegnanie.
-
Maddie? – odwróciłam się i zobaczyłam Hermionę.
- Tak?
-
Miłych wakacji.
_______________________________________________________________
*- fragmenty zaczerpnięte z książki "Harry Potter i Kamień Filozoficzny" w przekładzie Andrzeja Polkowskiego.
No cóż, skończyliśmy pierwszą klasę! Kto się cieszy? Powiem Wam w tajemnicy, że druga nie będzie się tak wlekła.
Rozdział fajny, ale nie kumam o jaką bliznę Maddie chodzi.
OdpowiedzUsuńUwielbiam gdy Maddie i Draco sobie dokuczają *o*
Proszę, NIE informuj mnie na moim blogu o Narni o rozdziałach. Jeśli chcesz mnje poinformować daj znak na moim starym blogu. Adres znasz ;)
chodzi o bliznę, która została wspomniana w pierwszych rozdziałach.
UsuńZostawiłaś ten adres w zakładce "informowani", więc tam wchodzę, by powiadomić. Jeśli nie chcesz, proszę, zaktualizuj to, ułatwi mi to pracę :)
Oki, chodzi mi o to był byłą informowana na : every-story-has-a-beginning.blogspot.com
UsuńTwój blog został dodany do Magicznej Przystani Blogów:
OdpowiedzUsuńhttp://magicznaprzystanblogowelfik.blogspot.com/p/harry-potter.html
Pozdrawiam :)
Elfik Book
Sprzeczki Maddie i Draco >>>
OdpowiedzUsuńWeny!
Bardzo fajny rozdział. Nie mogę się doczekać następnego . Sorry, że nie skomentowałam wcześniej, ale dopiero przed godziną wróciłam z Bułgarii. Niestety nie spotkałam Kruma :-( Życzę weny!
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, chociaż nadal idziemy kanonicznie. Cieszę się w sumie, że to już koniec pierwszej klasy, jak dla mnie moglibyśmy od razu przejść do akcji właściwiej parę klas potem. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i życzę duuużo weny! :*
Zostałaś przeze mnie nominowana do LBA. Szczegóły tutaj: drugiepokoleniehpipj.blogspot.com
OdpowiedzUsuńHej, zgłosiłaś się do oceny na pomackamy, ale ostatni post opublikowałaś w sierpniu. Czy jesteś nadal zainteresowana oceną? Na odpowiedź czekam tydzień, do 15.11, w przypadku jej braku uznam, że nie jesteś zainteresowana/blog jest porzucony. W tzw. międzyczasie zajmę się kolejnym blogiem z kolejki.
OdpowiedzUsuńCzas minął, odpowiedzi brak, więc usuwamy Cię z kolejki.
UsuńPozdrawiam!